Źródła poznania bóstwa

You voted 1. Total votes: 4080

Dion z Prusy

(27) Na temat natury bogów w ogóle, a w szczególności rządcy wszystkiego, istnieje pierwotna i podstawowa idea i koncepcja wspólna całemu rodzajowi ludzkiemu, tak samo Grekom jak barbarzyńcom, konieczna i wrodzona każdej istocie rozumnej. Powstawszy zgodnie z naturą bez śmiertelnego nauczyciela i bez spędzania czasu u wtajemniczającego w misteria, utwierdziła się przez pokrewieństwo między nimi i liczne prawdomówne świadectwa, nie pozwalając, by najstarsi i najdawniejsi ludzie zdrzemnęli się i zobojętnieli; (28) ponieważ nie zamieszkali ani daleko poza bóstwem osobno, ale wzrastając w jego środku, a ściślej razem z nim, pod każdym względem mu bliscy, nie mogli dłużej pozostać istotami bezrozumnymi, [zwłaszcza że pojętność i umysł otrzymali od niego], ponieważ zostali zewsząd oświeceni boskimi i wielkimi zjawiskami niebieskimi w postaci gwiazd i jeszcze słońca i księżyca, nocą i dniem natykając się na różnorakie i zmienne kształty, oglądając nadzwyczajne widoki i słysząc wielorakie głosy wiatrów, lasu, rzek i morza, i jeszcze zwierząt oswojonych i dzikich; a przy tym wydawali bardzo przyjemne sobie samym i mądre dźwięki i rozmiłowani byli w dumnym i rozumnym głosie ludzkim; a wreszcie przypisali oznaczenia dochodzącym do nich wrażeniom zmysłowym, tak że mogli wszystko, co the-beauty-of-nature-amanda-vouglas.jpgpostrzegali, nazwać i objaśnić, bez trudu ujmując we wspomnieniach i pojęciach bezmiar spraw.

(29) Jakże więc mogliby pozostać w niewiedzy i zupełnie się nie domyślać tego, który siał, sadził, ratował i karmił, zewsząd przepełnieni boską naturą dzięki wzrokowi, słuchowi i każdemu zresztą zmysłowi? Zamieszkując na ziemi, widzą światło nieba, mają w obfitości pokarm, gdyż praojciec bóg uprzednio go zgromadził i przygotował. (30) Z początku pierwsi Ziemianie mieli [pokarm] dany przez ziemię, gdyż muł był wtedy jeszcze miękki i tłusty, więc go jak z matki z ziemi zlizywali, tym sposobem, jakim teraz rośliny ciągną z niej soki; potem natomiast jedli to, co już się rodzi z samorzutnie rosnących owoców, ziół miękkich, wraz ze słodkim sokiem i „napojem nimf świeżym", i byli oczywiście zależni w pożywieniu od ciągłego powiewu otaczającego ich wiatru, wciągając w siebie wilgotne powietrze, jak ssące dzieci, którym nigdy nie brak mleka, bo stale ściskają podany sutek.

(31) Moglibyśmy nieomal jeszcze słuszniej powiedzieć, że to właśnie było pierwszym pokarmem zarówno dla pierwszych, jak i późniejszych. Gdy bowiem niemowlę, jeszcze niezdarne i bezsilne, wypada z łona matki, przyjmuje je ziemia, właściwa matka, a powietrze, napełniwszy je powiewem i tchnieniem, zaraz je budzi pokarmem wilgotniejszym od mleka i uzdalnia do krzyku. Słusznie można by nazwać to pierwszym sutkiem, jaki natura podaje narodzonym.

(32) Tych właśnie rzeczy doświadczywszy i pojąwszy je, nie mogli nie podziwiać i nie kochać bóstwa. A przy tym obserwowali pory roku, że ze względu na utrzymanie nas przy życiu przychodzą z największą dokładnością i z uniknięciem odchylenia w jakąkolwiek stronę, i jeszcze że w porównaniu z innymi istotami żywymi cieszą się dzięki bogom możnością rozumowania i rozmyślania o nich.

(33) Prawie to tak, jak gdyby męża jakowego, Greka czy barbarzyńcę, poddać wtajemniczeniu w misteryjną głębię nadzwyczajnego piękna i wielkości, żeby zobaczył liczne tajemne obrazy oraz usłyszał liczne tegoż rodzaju głosy, gdy ukażą się mu na przemian ciemność i światło, i gdy mnóstwo innych rzeczy się dokona.1 jeszcze, gdyby to było jak przy tak zwanej intronizacji, gdy wprowadzający sadzają wtajemniczanych, by tańczyć wokół nich: czyż mąż ten nie odczułby w duszy wrażenia ani nie domyśliłby się, że to, co się dzieje, wykonywane jest na skutek mądrego zamysłu i przygotowania, nawet gdyby należał do najbardziej odległych, bezimiennych barbarzyńców, a przy tym nie towarzyszył mu żaden przewodnik ani tłumacz, a tylko duszę miałby ludzką?

(34) Czy to jest niemożliwe, by cały ród ludzki wspólnie został wtajemniczony w całkowitym i w pełni doskonałym stopniu? Nie w małym budynku, przygotowanym przez Ateńczyków na przyjęcie niewielkiej liczby, lecz w tym świecie, wielokształtnym i mądrym dziele stwórczym, w którym stale miriady dziwów się ukazują? A ponadto nie ludzie podobni wtajemniczanym, lecz bogowie nieśmiertelni wtajemniczają śmiertelników, dniem i nocą, w świetle i pod gwiazdami naprawdę wiecznie tańcząc wokół nich — jeśli tak wolno rzec. Czy wobec tego wszystkiego nie poczyniłaby [ludzkość] żadnej obserwacji ani przypuszczenia, zwłaszcza że koryfeusz na czele wszystkiego stanął, który pokierował całym niebem i światem, podobnie jak mądry sternik kieruje statkiem, pod każdym względem pięknie i bez zarzutu?

(35) Nie ma co się dziwić, że działa to w ten sposób na ludzi, skoro sięga aż do pozbawionych rozumu i myśli zwierząt, jako że nawet one uznają i czczą boga i pragną żyć według jego prawa. A jeszcze bardziej nieoczekiwanie, rośliny, którym brak wszelkiego pojmowania czegokolwiek. Nie mając duszy ani głosu, rządzone prostymi prawami natury wydają chętnie i dobrowolnie właściwy każdej owoc. Tak oto całkiem jasny i oczywisty jest zamysł i moc tego oto boga.

(36) Ale czy nie zostaniemy z takimi tezami uznani za nader śmiesznych i staromodnych, twierdząc, że takie pojmowanie jest bliższe zwierzętom i drzewom, niż nam niedoświadczenie i niewiedza? Ponieważ pewni ludzie stali się mądrzejsi niż sama mądrość i nie wosk wlali w uszy, jak mówią o żeglarzach z Itaki, żeby nie posłuchać śpiewu Syren, ale jak sądzę, coś w rodzaju ołowiu, z natury zarazem miękkiego i nieprzenikalnego dla głosu; a jeszcze przed oczyma rozciągnęli ciemność głęboką i mgłę, jaka zdaniem Homera przeszkadzała rozpoznaniu przyłapanego boga. Wzgardzili rzeczami boskimi i ustanowili jedną boską istotę, złą i beztroską, wszelaką rozpustę lub rozrywkę oraz niepowstrzymaną butę, Przyjemnością ją nazywając — bóstwo to istotnie niewieście. Ją czczą przede wszystkim i jej służą cymbałkami dźwię-czącymi i piszczałkami dmuchanymi w ciemności.

(37) Do takiego ich ucztowania nikt by się nie odnosił zawistnie, gdyby ich mądrość kończyła się na śpiewaniu, a nie zabierała i wypędzała naszych bogów, wyganiając ich z naszych miast i posiadłości, z całego tego świata do jakichś nieokreślonych krain, jak nieszczęsnych ludzi na jakieś puste wyspy. Wszystkie zaś rzeczy, jak uważają, toczą się bez celu, sensu i pana, bez żadnego władcy, zarządcy ani nadzorcy. Błąkają się i unoszą na oślep, gdyż nie ma nikogo, kto by teraz się o to troszczył, ani kto by wcześniej wszystko zaplanował, nawet nie na tej zasadzie, jak chłopcy bawiący się kółkami, które najpierw sami poruszają, a potem pozwalają im odtoczyć się od siebie.

(38) Przez te kwestie mowa moja odeszła od swojego toku; zdarza się, że filozofowi nie jest łatwo zapanować nad myślą i argumentacją, dokądkolwiek podąża, gdyż co napotka, zawsze uznaje za użyteczne, a nawet konieczne dla słuchaczy, nie dbając „o wodę [w klepsydrze] i normę sądową", jak to ktoś się wyraził, lecz występuje z autorytetem i pewnością. Jednakowoż wrócić się nie jest trudno, podobnie jak umiejętnym sternikom statku, który niewiele zboczył z kursu.

(39) Powiedzieliśmy zatem, krótko mówiąc, że pierwszym źródłem poglądu i przekonania na temat bóstwa jest wrodzona wszystkim ludziom idea, która powstaje w obliczu dzieł i prawd; nie jest sformułowana na oślep ani przypadkowo, lecz jest nadzwyczaj potężna i sięga najdawniejszych czasów, a pojawiła się i trwa u wszystkich ludów, prawie wspólna i powszechna dla istot rozumnych.

Twierdzimy zaś, że drugim jest [idea] nabyta, która nie inaczej zamieszkała w duszach, jak przez nauki, mity i obyczaje, czy to te nie oparte na autorytecie i nie spisane, czy też zapisane i pochodzące od bardzo znanych mistrzów.

(40) Na temat tego przekonania rzeknijmy, że jest ono z jednej strony dobrowolne i wynika z namowy, z drugiej przymusowe i wynika z nakazu. Przez dobrowolne i biorące się z namowy rozumiem to pochodzące od poetów; przez konieczne i nakazane — to od prawodawców. Żadne z nich nie mogłoby mieć znaczenia, gdyby nie istniało tamto pierwsze, dzięki któremu nakazy i namowy trafiły do chętnych mających pewnego rodzaju uprzednią wiedzę. Z tych to poetów i prawodawców jedni prawidłowo wykładali, zgodnie z prawdą i ideami [wrodzonymi], inni zaś pobłądzili w pewnych sprawach.

(41) Co do tego, które z dwóch wymienionych [przekonań] uznalibyśmy za starsze wiekiem, przynajmniej u nas Greków, poezję czy prąwodawstwo, nie mogę teraz mówić obszerniej. Być może byłoby właściwiej przyjąć, że raczej to obywające się bez przymusu i poetyckie, niż wynikłe z przymusu i nakazu.

(42) Mniej więcej do tego miejsca tak samo rozwijają się u ludzi [pojęcia] dotyczące pierwszego i nieśmiertelnego rodzica, którego ojcem Zeusem nazywamy my, należący do wspólnoty greckiej, oraz [pojęcia] dotyczące śmiertelnych i ludzkich rodziców. Rzeczywiście bowiem skłonność i szacunek do nich ze strony potomków istnieje zrazu z natury i na skutek ich dobrodziejstw, bez pouczania, gdyż dziecko od początku odczuwa miłość i szacunek dla tego, kto je rodzi, żywi i przygarnia.

(43) Drugie i trzecie, poetów i prawodawców: jedni przekonują, by nie odmawiać wdzięczności starszym i spokrewnionym, będącym w dodatku przyczyną naszego istnienia i życia, drudzy zaś przymuszają i grożą karą nieposłusznym, choć bez wyjaśnienia i wskazania, kim są rodzice, ani ze względu na jakie dobrodziejstwa wskazują, by dług należny nie pozostał nieuiszczony. .

Widzę wprawdzie, że dla wielu dokładność we wszystkim jest nużąca i nie lepiej oceniliby słowa, gdyby chodziło o samą ich ilość. Ci niczego nie zapowiadając ani nie uściślając tematu, ani nie zaczynając mów od jakiegoś początku, lecz od razu, „nie umywszy stóp" — jak się mówi — przechodzą do najoczywistszych nagich faktów. Wprawdzie nieumy-te stopy nie szkodzą wiele, gdy się idzie po błocie i mnóstwie odpadków, język nieumiejętny staje się jednak niemałym utrapieniem dla słuchaczy. Właściwe jest bowiem, że wykształceni, których ta mowa ma na względzie, z nami pospieszą i podejmą trud, aż minąwszy zakręt i cieśninę, skierujemy słowa prosto.

Hebe.jpg(44) Gdy zatem przedłożyliśmy trzy genezy ludzkich przekonań na temat bóstwa: wrodzoną, poetycką i prawną, wymieńmy też czwartą, sztuki plastyczne, obecną w boskich posągach i wizerunkach. Mówię o malarzach, rzeźbiarzach, kamieniarzach i po prostu wszystkich, którzy okazali się godni podjąć naśladowanie boskiej natury przez sztukę: a więc przez malarstwo światłocieniowe, bardzo szkicowe i łudzące dla wzroku; przez mieszanie kolorów i kreślenie linii, które chyba jest najdokładniejsze; przez rycie w kamieniu; przez obrabianie drewna, przy którym po trochu zdejmuje się nadmiar, aż pozostanie sam widoczny kształt; przez odlewanie brązu lub podobnych kosztownych [metali], kutych w ogniu lub przelewanych w jakieś formy; przez kształtowanie wosku, który najłatwiej ulega obróbce i najlepiej służy sporządzaniu odlewów. (45) Tacy byli Fidiasz, Alkamenes, Poliklet, Aglaofon, Poli-gnotos i Zeuksis, a przed nimi Dedal. Nie zadowoliło ich pokazanie swego mistrzostwa i talentu na zwykłych przedmiotach, lecz pokazując różnorakie obrazy i przedstawienia bogów, wykonane na koszt prywatny i publiczny, gdy fundatorami były miasta, napełnili je wielorakimi i rozmaitymi wizerunkami bóstwa, w czym bynajmniej nie odróżniali się od poetów i prawodawców: z jednej strony, żeby nie zostać uznanymi za tych, co naruszają prawo, a przez to ściągnąć na siebie nakładane za to kary, z drugiej natomiast widząc, iż wyprzedzili ich poeci, których sztuka przedstawiania jest starsza.

(46) Nie chcieli więc okazać się wobec ludzi niewiarygodnymi i niemiłymi nowinkarzami. Na ogół więc tworzyli idąc za mitami i występując jako ich rzecznicy, ale jednak wprowadzali coś od siebie, stając się w pewien sposób i konkurentami, i kolegami poetów w rzemiośle, jako że tamci działają na słuch, a ci wprost przez wzrok objaśniają rzeczy boskie mnogim niewykształconym widzom. Wszystko to czerpie siłę z owej pierwszej zasady, jako wykonane przez cześć i wdzięczność dla bóstwa.

(47) Abstrahując od tego prostego i najstarszego pojęcia o bogach, rozwijającego się w sposób wrodzony we wszystkich ludziach wraz z rozumem, do trzech rodzajów interpretatorów i nauczycieli, posługujących się [formą] poetycką, prawodawczą i twórczą, powinniśmy przyjąć czwarty, bynajmniej nie mniej ważny ani niekompetentny, mający przewagę nad tamtymi. Mówię oczywiście o filozofie, który tłumaczy posługując się rozumem i jest zapewne najprawdziwszym i najdoskonalszym prorokiem nieśmiertelnej natury.

(48) Co się tyczy prawodawcy, darujmy sobie teraz przeprowadzanie jego oceny, jako poważnego męża, który ocenia innych. Nie podejmowałbym się tego, oszczędzając czasu. Co do pozostałych, to wybrawszy z każdego rodzaju czołowego [przedstawiciela], zobaczmy, jakimi się okażą: czy z ich czynów bądź słów wynikła jakaś korzyść albo też szkoda dla pobożności; jak się one mają do siebie pod względem zgodności i różnic; który z nich najdokładniej podąża za prawdą, będąc w zgodzie z tym pierwszym i nie zafałszowanym przekonaniem. Wszyscy oni mianowicie współbrzmią, jakby jeden trop obierając i trzymając się go, jedni wyraźnie, drudzy w sposób mniej oczywisty. Nie trzeba by było zapewne zachęcać prawdziwego filozofa, by został postawiony dla porównania z twórcami posągów lub miar [wierszowych], i to wobec tłumu na ogólnym święcie, złożonego z przyjaznych im sędziów?


Fragmenty tekstów dostępnych w naszej witrynie są pozbawiane przypisów i aparatu naukowego w porównaniu do wydań książkowych - ich lektura może więc dać zaledwie wstępną orientację w temacie. Zachęcamy do kupna książki z pełnym tekstem i αaparatem naukowym

Dion