Poganami są wszyscy, którzy potakują życiu, dla których Bóg jest wyrazem na wielkie Tak, potwierdzające wszystkie rzeczy. [Nietzsche]
Do Muz
Karty podstawowe
Hezjod
Hezjod, Theogonia, 1-22,36-110
Od helikońskich Muz rozpocznijmy nasze śpiewanie -
one to Helikonu szczyt dzierżą wielki i boski
i dokoła ciemnego źródła miękkimi stopami
tańczą i wokół ołtarza przepotężnego Kroniona;
i delikatne ciała obmywszy wodą z Permessu
albo z Końskiej Krynicy, albo z boskiego Olmeju,
korowody zawiodły na Helikonu wierzchołku,
piękne, budzące tęsknotę - stopami tupnęły w ziemię -
skąd ruszyły okryte gęstymi mgły oparami,
całą noc biegły i głosem wykrzykiwały przecudnym,
chwaląc Dzeusa, co dzierży egidę, i Herę czcigodną
z Argos, która na nogi wzuwa złociste sandały,
córkę Egidodzierżcy, o modrych oczach Atenę,
Feba Apollona oraz Artemis łuczniczkę
i Posejdona, lądu władcę, co trzęsie ziemiami,
i Temidę godną, Afrodytę z oczami skrzącymi,
Hebe ze złotym wieńcem, a także Dione,
Leto oraz Japeta i przemyślnego Kronosa,
Eos, wielkiego Heliosa oraz błyszczącą Selene,
Ziemię, Okeanosa wielkiego oraz Noc czarną,
innych też nieśmiertelnych ród święty zawsze żyjący.
Ty - od Muz rozpocznijmy, co ojcu Dzeusowi hymny,
serce mu wielkie ciesząc, śpiewają na Olimpie,
opowiadając, co jest, co będzie oraz co było,
głosem zgodnie dźwięczącym. I płynie pieśń bez ustanku
z ust ich słodka, i śmieje się całe ojca domostwo,
Dzeusa grzmiącego rozgłośnie, gdy głos ich słodki jak lilie
tu rozbrzmiewa, i dźwięczy wierzchołek śnieżnego Olimpu
i nieśmiertelnych pałace. A one, wydając głos boski,
bogów ród czcigodny najpierw sławią w swej pieśni
od początku, gdy Ziemia i Niebo szerokie na świat
ich wydały - bo z nich ród bogów, szczęścia rozdawców.
Potem z kolei Dzeusa, ojca i bogów, i ludzi,
odeń hymn zaczynają i na nim kończą boginie,
jak to z bogów najlepszy jest i potęgą największy.
Wreszcie ród ludzki śpiewając oraz potężnych Gigantów,
serce radują Dzeusa, co mieszka na samym Olimpie,
Muzy z Olimpu, córy Dzeusa, co dzierży egidę.
Urodziła je ojcu w Pierii z Kronidą złączona
Mnemosyne, władczyni żyznych ziem Eleutheru,
jako klęsk zapomnienie i uwolnienie od troski.
Dziewięć nocy się łączył z nią Dzeus o myśli rozumnej,
z dala od nieśmiertelnych do łoża świętego wstępując;
kiedy zaś rok przeminął i pory krąg zatoczyły,
gdy minęły miesiące i wiele dni upłynęło,
ona cór dziewięć zrodziła jednakiej myśli - w ich piersiach
troska tylko o pieśni, gdy serce wolne od strapień –
niemal u najwyższego wierzchołka śnieżnego Olimpu.
Tam są ich korowody błyszczące i piękne domostwa,
obok nich zaś Charyty i Himeros mają siedziby.
Pośród uczt głos pieszczony wydają one z ust swoich,
prawa wszystkim śpiewają, a także zacny obyczaj,
nieśmiertelnych chwalą pieszczony głos wydające.
One więc ku Olimpowi szły, głosem pięknym się szczycąc,
nieśmiertelną melodią. A ziemia czarna odbrzmiewa,
gdy śpiewają, uroczy od stóp ich niesie się tupot,
kiedy dążą ku swemu ojcu, co rządzi na niebie,
piorun w dłoniach dzierżąc i grzmot, co echem rozbrzmiewa;
siłą ojca Kronosa zwyciężył, wszystko też dobrze
nieśmiertelnym rozdzielił i mądrze przyznał zaszczyty.
To więc śpiewały Muzy, co na Olimpie mieszkają,
dziewięć cór wywodzących ród swój od Dzeusa wielkiego:
Klio i Euterpe, i Thalia, i Melpomene,
Terpsychora, Erato i Polihymnia, Urania
i Kalliope - a ona jest najznaczniejsza wśród wszystkich,
ona bowiem też królów czcigodnych jest towarzyszką.
Kogo zaś zechcą uczcić córy wielkiego Dzeusa
i zobaczą, że jest on z królów przez Dzeusa chowanych,
temu one na język rosę leją przesłodką –
wnet z ust jego popłyną słowa miodowe, a ludzie
wszyscy na niego patrzą, kiedy rozsądza rozprawy
prostym wyrokiem; a gdy nieomylnym słowem przemówi,
zaraz spór, choćby wielki, zręcznie do kresu przywiedzie.
Wtedy bowiem rozumni królowie, kiedy to ludziom
pokrzywdzonym na miejscu dają zadośćuczynienie,
łatwo ich przekonując i łagodnymi słowami.
Kiedy król na zebranie przychodzi, czczą go jak boga
za boską skromność, tak się wyróżnia wśród przychodzących –
tak jest wielki dar święty Muz dla rodu ludzkiego.
Bo to od Muz i od tego, co z dala trafia strzałami –
Apollona, pieśniarze na ziemi są i kitarzyści,
a od Dzeusa królowie - i szczęsny ten, kogo Muzy
ukochały, bo z ust mu głos płynie pełen słodyczy.
Nawet jeśli ktoś w piersi ból nosi świeżo doznany,
serce zgorzałe mu jęczy, to jednak gdy pieśniarz-aojdos,
sługa Muz, mu zaśpiewa o czynach ludzi dawniejszych
i o bogach szczęśliwych, co na Olimpie mieszkają,
zaraz mu myśl odmieni, zapomni i nie spamięta
trosk swych, bo szybko odwróci wszystko dar bogiń.
Szczęścia, dzieci Dzeusowe, i dajcie mi pieśń uroczą!
Sławcie ród nieśmiertelnych święty zawsze żyjących,
co się zrodzili z Ziemi i gwieździstego Nieba,
z Nocy też, i tych przez Morze słone żywionych,
i powiedzcie, jak najpierw powstali bogowie i ziemia,
rzeki także i morze bezkresne, szalone falami,
gwiazdy rozbłyskujące, niebo szerokie nad nimi;
jak się z nich narodzili bogowie, szczęścia rozdawcy,
jak podzielili bogactwo, jakie rozdali zaszczyty
i jak najpierw posiedli Olimp o jarach rozlicznych.