Sami sobie cudzy

Total votes: 3208

Maria Janion

Fragment wywiadu z Marią Janion Sami sobie cudzy

Rozmawiała Katarzyna Bielas

W swojej książce proponuje pani przywrócenie naszej zlatynizowanej kulturze nieznanej Słowiańszczyzny, za którą tęsknili i którą przywoływali właśnie romantycy.

- Krytyka postkolonialna, która okazuje się przydatna do analizy naszej sytuacji, wprowadza perspektywę mniejszości, tak też potraktowałam Słowiańszczyznę - jako mniejszość kulturową w Europie. Została ona usunięta z wielkiej narracji historii zachodniej, w której dominują założycielskie mity greckie, rzymskie, skandynawskie, celtyckie...
Pamiętam, że uderzyło mnie pytanie internauty, który dziwił się, że nasze dzieci nie uczą się mitologii słowiańskiej. Myślę, że ten brak uświadomiła ludziom m.in. znana filmowa trylogia według Tolkiena, a fundamentem jego pisarstwa jest przecież mitologia celtycka. Braki w edukacji słowiańskiej biorą się m.in. stąd, że w Polsce zaniedbane zostały badania nad mitologią i religią słowiańską.

Dlaczego tak się stało?

- Z powodu pozytywistycznej ciasnoty umysłowej. Wielu uczonych traktowało Słowian jako jedyny niemal lud w historii świata, który nie posiadał własnej religii i własnej mitologii, co mogło świadczyć zresztą o ich "niższości". Dopiero badania Aleksandra Gieysztora (I wydanie "Mitologii Słowian" ukazało się w r. 1982, obecnie dokonano wznowienia na podstawie rękopisu) zakwestionowały te pozytywistyczne przeświadczenia. Kiedy zastosowany został nowoczesny warsztat metodologiczny - m.in. fenomenologia Eliadego - mitologia Słowian okazała się pełnym i bogatym systemem. Gieysztor odtworzył mitologię słowiańską jako równie ważną i istotną jak wszystkie inne mitologie, które tkwią u podstaw europejskiej kultury. Dziś już są poważne badania kontynuujące myśl Gieysztora. Ja również starałam się iść jego śladem i podjąć próbę poprowadzenia narracji słowiańskiej.

Przedstawiła pani swoją koncepcję na spotkaniu w TR Warszawa w cyklu „Co jest w Polsce tabu?” Dlaczego Słowiańszczyzna to tabu?

- Trzeba pamiętać o tym, co dawno się wydarzyło, a zostawiło swoje piętno. Otóż znamiennym rysem chrystianizacji Polski był negatywny stosunek łacińskich misjonarzy do pogańskiej mitologii i religii Słowian, które zostały dość bezwzględnie zniszczone. A ponieważ łacińscy misjonarze pochodzili przeważnie z Niemiec, opór Słowian przeciwko nim był często oporem antyniemieckim.

Przytacza pani bardzo brutalne przykłady niszczenia słowiańskiej kultury.

- Wyobrażam sobie, że wytworzyła się przez to silna trauma słowiańska i pogłos rozpaczy Słowian nad czczonymi i obalonymi bóstwami szedł przez wieki.
Dowodem na trwanie żalu i poczucie straty jest właśnie to, że romantycy w swoich fantazmatach rozbudowywali poczucie dawnej słowiańskości. A my poprzez literaturę romantyczną, która jest dla nas jedną z najważniejszych, też ciągle próbujemy się dopełnić.

Przywołuje pani postacie broniące tamtej kultury, m.in. Zoriana Dołęgę Chodakowskiego. Pisze pani, że bez jego fantazmatów nie byłoby „Dziadów” Mickiewicza.

- To on wypowiedział słowa "Sami sobie cudzy" na początku XIX w., co oznaczało, że jesteśmy wydziedziczeni ze swojej kultury.
Rozmawiając kiedyś z kompozytorem Zygmuntem Krauze, zasugerowałam, że dobrze byłoby napisać operę, której bohaterami byliby Zorian i Masław - książę mazowiecki, który wzniecił bunt pogański w XI w.
Trzeba jednak pamiętać, że gdybyśmy nie przyjęli chrześcijaństwa łacińskiego, to wyginęlibyśmy jak Słowianie połabscy i dzisiaj figurowalibyśmy tylko w muzeach etnograficznych.

Co właściwie zostało zniszczone czy też wyparte?

- Romantycy uważali, że feudalizmem narzucony przez kulturę niemiecką zburzył wspólnotę i wolność słowiańską. Można sobie wyobrazić, że nowoczesność jest też utratą, że kultura industrialna zniweczyła to, co było przedindustrialne i przedkapitalistyczne. Dzisiaj - mówię o tym w trybie utopii - technologia zniszczyła naturę. I teraz wszelkie marzenie o jakiejś przedindustrialnej wspólnocie, idylli, traktuje się jako nostalgiczne brednie czy mrzonki romantyczne bez znaczenia.
Czy to znaczy, że ja bym chciała powrotu do dawnej Słowiańszczyzny? Nie. Wydaje się, że jako wspólnota plemienna z jej rytuałami mogła być bardzo opresyjna. Niemniej istotne byłoby wytworzenie obrazu czegoś, co mogłoby stanowić rodzaj utopii, punktu oparcia dla naszej wyobraźni, mentalności.

I co by to mogło być?

- Proszę sobie wyobrazić, że ja dzisiaj w tych kategoriach traktuję Dolinę Rospudy. Świadomość ekologiczna to również wyobrażenie porządku przedindustrialnego, chęć zaczarowania świata, który został odczarowany. Rospudę można potraktować jako słowiańskie miejsce idylliczne, za którym tęsknimy. I to nie tylko wyobrażone.

Wróćmy do tabu.

- Przyczyniła się do jego wytworzenia także obawa przed Rosją, przekonanie, że między nami a Rosją leży granica nie do przekroczenia. Mickiewicz mówił o dwóch zasadniczych i nie do pogodzenia porządkach w świecie słowiańskim - rosyjskim despotyzmie i polskiej wolności. W wojnie polsko-bolszewickiej bardzo mocno podkreślano azjatyckość i barbarzyńskość Rosji. Jak się teraz dowiaduję, że "Pożoga" Kossak-Szczuckiej ma wejść do lektur szkolnych, to dreszcz mnie przebiega, bo to książka traktująca Rosjan bolszewików jak zwierzęta. Zwierzęta przeciw ludziom to znaczy nam, Polakom.
Obawa przed Rosją spowodowała m.in. to, że chcemy należeć do Zachodu i nie chcemy przyznawać się do Słowiańszczyzny, bo Rosja to Słowiańszczyzna, a my "nie mamy z Rosją nic wspólnego".

Kościół też się chyba przyczynił?

- Kościół jako początek Polski założył przyjęcie chrześcijaństwa w obrządku łacińskim w roku 966. Tymczasem niektórzy badacze rozpatrują możliwość chrystianizacji Polski w obrządku słowiańskim przed tą datą. Mówi się o początkowej "dwutorowości polskiego chrześcijaństwa" i o przemilczeniu i zapomnieniu innej niż łacińska tradycji chrześcijańskiej w Polsce, przez jakiś czas miały u nas istnieć równolegle obrządki łaciński i słowiański. Mieszko był ponoć dwa razy chrzczony.
Ale obrządek słowiański miałby zagrażać przynależności Polski do Zachodu. Dzisiaj konflikt między rzymskim katolicyzmem a prawosławiem ujawnia się na rozmaitych obszarach. Warto byłoby chociaż trochę zniwelować pogardę dla prawosławia, traktowanego jako prymitywne, która objawia się w mało wykształconych środowiskach katolickich.

Dlaczego pani Słowiańszczyzna jest „niesamowita”?

- Ludzie jadą do Kruszwicy i nad Gopło zobaczyć nasze początki pogańskie czy wczesnopiastowskie, i okazuje się, że wszystko jest śliczne, sztuczne, cepeliowskie. Chciałam tej ślicznej przeciwstawić Słowiańszczyznę groźną, która symbolizuje coś stłumionego, wypartego, ale i pociągającego, bo jak pokazuje Freud w swojej rozprawie o niesamowitości - w "nie/samowitym" mieści się też jego przeciwieństwo: "samowite", które wyobcowało się w wyniku wyparcia. A więc jest coś naszego, własnego w tej grozie Słowiańszczyzny, która stawia opór nadchodzącemu zniszczeniu. Jednak pociąga mnie również Słowiańszczyzna idylliczna, lecz autentyczna.
Myślę też, że teraz tylu młodych ludzi wyjeżdża na Zachód, tam stykają się z kulturami silnymi i tracą poczucie własnej genealogii. Może warto, żeby nie wstydzili się tego, że są Słowianami i że to nie jest nic gorszego.

Źródło: Gazeta Wyborcza