Objawienie a źródła wiedzy o Bogach

Total votes: 3466

Walter Friedrich Otto

Bogowie greccy różnią się całkowicie od bogów Azji Zachodniej, których istota przemawia do nas tak bezpośrednio, że pojęcie boskości w ogóle zwykliśmy tworzyć sobie na ich wzór (jak pokazuje to znana książka teologa Rudolfa Otto, Świętość). I tak np. dawno już mogliśmy stwierdzić, że dobrze nam znane świadectwo Bóstwa, które zaczyna się od stów „Jam jest...”, byłoby nie do pomyślenia w ustach któregokolwiek z bogów greckich.

Apollo.jpgBogowie greccy nie mówią o sobie. Apollo z Delf, u którego przez tyle stuleci szukali rady ludzie ze wszystkich krajów (także spoza Grecji), od królów do żebraków, nigdy nie rzekł nic o swej istocie i woli, nigdy nie domagał się szczególnej czci [...].

W imieniu tych bogów żaden dogmat nie mówi nic o tym, za kogo trzeba ich uważać, jaki jest ich stosunek do ludzi i co ci są im winni. Żadna święta księga nie nakazuje nikomu, co trzeba wiedzieć lub w co trzeba wierzyć. Każdy może myśleć o bogach na swój sposób, jeśli tylko nie wzbrania się okazać im czci zgodnie ze starym obyczajem.

Bogowie greccy nie potrzebują więc autorytatywnego objawienia, takiego, na jakie powołują się inne religie. Świadczy o nich cały byt i rozwój wydarzeń świata, i to z taką oczywistością, że całe stulecia wielkości, pomijając nieliczne wyjątki, nie znały zjawiska niewiary. Jakże inaczej rzecz ma się w nowszych czasach! Homer, którego możemy nazwać najbardziej realistycznym ze wszystkich wielkich poetów, dzięki czemu nawet po upływie tysiącleci jest ciągle nowy, może powiedzieć o każdym istotnym wydarzeniu, jaki bóg daje się w nim poznać, a ludzie, o których opowiada, przynajmniej wiedzą z pewnością, że to, jak mówią, „bóg” lub „jakiś bóg” jest jego tajemnym sprawcą. Albowiem w świecie Homera nie dzieje się nic, w co nie interweniowaliby bogowie, którzy są w najwłaściwszym znaczeniu tego słowa podmiotami działania.

Skąd Grecy czerpali tę wiedzę o bogach, jeśli nie mieli żadnego Mojżesza ani Zaratustry?

Również do nich dotarła wieść, którą w najprawdziwszym znaczeniu tego słowa możemy nazwać objawieniem; była to boska wieść, jakiej nie otrzymał żaden inny lud. Nie mówiła ona o majestatycznej wielkości jakiegoś Stwórcy świata, Prawodawcy czy Zbawiciela, lecz o tym, co jest, co takie, jakie jest, niezależnie od tego, czy przynosi ludziom radość czy ból, świadczy o zamieszkaniu Bóstwa w świecie i o jego błogiej wspaniałości.

Oświecenie to przyniosło Grekom szczególne bóstwo, Muza, czy też Muzy w liczbie mnogiej, gdyż jest ono jednym i wieloma zarazem. Muza to boska postać, a podobnej nie zna żaden inny lud świata [...]. Muza to bogini mówienia prawdy we wzniosłym sensie. Śpiewacy i poeci, ci, którzy mówią prawdę, nazywają się jej „sługami” (propoloi), „lennikami” (therapontes) lub „prorokami” (profetai) i oddają jej pobożną i kultową cześć [...]. Obdarzeni jej łaską, zdają sobie sprawę, że nie mają żadnego prawa do tego, co my z taką dumą nazywamy twórczością, lecz są jedynie słuchającymi, podczas gdy sama bogini śpiewa [...].

Muzy to boginie wysokiej, ba, niepowtarzalnej rangi [...]. Ale jeszcze istotniejsza jest wiadomość, dzięki której właściwie pojmujemy ich powołanie i ich istotę. Wiadomość tę zawdzięczamy słynnym Pindarowym Hymnom do Zeusa [...], w których opowiada się, że po zakończeniu nowego ukształtowania świata Zeus zapytał pogrążonych w niemym podziwie bogów, czy jego dziełu brakuje jeszcze czegoś do osiągnięcia doskonałości. A bogowie odpowiedzieli, że brak mu tylko boskiego głosu, który wieściłby i sławił całą wspaniałość świata. I poprosili Zeusa, by spłodził Muzy.

Nigdzie na świecie śpiewowi i wzniosłej mowie nie przypisano takiego znaczenia ontycznego, jak w micie greckim. Byt świata spełnia się więc w śpiewie i słowie. Do jego istoty należy to, że musi się objawić, i to jako byt boski, wypowiedziany przez usta bogów. W śpiewie Muz rozbrzmiewa prawda wszelkich rzeczy jako byt przepełniony boskością [...].

Dziś skłonni jesteśmy sądzić, że boskości doświadczyć można tylko w tajemniczej ekstazie, która temu, co absolutnie nie da się oglądać ani pomyśleć, pozwala stać się psychicznym przeżyciem. I pozwalamy się pouczać, że ekstaza taka od samego początku dawała nam dostęp do prawdziwego doświadczenia Boga (por. Rudolfa Otto Świętość i inne pisma), podczas gdy mit z jego postaciami mającymi kształt ludzki stanowi spłycenie i sfałszowanie prawdy.

W rzeczywistości mistyka zawsze pojawia się w epokach zaniku bliskości Boga i narastającej niepewności. Nietzsche dał temu wyraz w gorzkich słowach: „Kiedy sceptycyzm i tęsknota parzą się ze sobą, powstaje mistyka” (Aphorismen aus der Zarathustrazeit 117). [...].

Pojmujemy teraz, że mit jest pierwotniejszy i starszy od wszelkich mistycznych olśnień, których by nigdy nie było, gdyby nie poprzedzał ich mit [...].