Agregator kanałów

Odp: Ameryka

Pogański portyk - ndz., 11/01/2015 - 21:23
Nie wszyscy rodzimi mieszkańcy ameryki środkowej stali się chrześcijanami. Wiem że np. Majowie są w dużej mierze politeistami.

Odp: Mjollnir na nagrobkach w USA

Pogański portyk - czw., 08/01/2015 - 20:01
http://www.norsemyth.org/2015/01/heathens-in-military-army-adds-asatru.html

Żołnierze w Stanach mogą od niedawna wybrać opcje "asatru" bądź "heathen" jako swoją religię przy wypełnianiu wszystkich formalności (z tego, co zrozumiałem). Pod li...

Skomentuj Nasi i wasi Bogowie, którego autorem jest Wielość Bogów « Blog pantheionu

Blog pantheionu- komentarze - śr., 07/01/2015 - 22:51

[…] natury Bogów zaproponowane ostatnio przez Zaratustrę, czyli w zasadzie sprowadzenie ich do funkcji wydaje się bardzo atrakcyjne. Nie tylko pozwala […]

Odp: Ameryka

Pogański portyk - sob., 03/01/2015 - 19:45
W Ameryce Północnej też są na pewno jeszcze indiańscy szamani i w ogóle całe plemiona mające swoje rezerwaty...

Odp: Ameryka

Pogański portyk - sob., 03/01/2015 - 17:06
Nie wiem jak jest  z Ameryką Środkową i Północną, ale w Południowej istnieją nadal plemiona wyznające swoje rodzime religie. Myślę tu głównie o dżungli amazońskiej.

Odp: Wiele mitów jeden świat

Pogański portyk - sob., 03/01/2015 - 17:02
Jasne, że bogowie mogą umrzeć - w czasie końca tego świata na pewno zginie ich wielu. Jeżeli np. zgaśnie słońce, to nastąpi także koniec wszelkiego życia na naszej planecie. Jeśli zaś słońce zacznie świecić zbyt mocno, to nas pozabija...

Odp: Wiele mitów jeden świat

Pogański portyk - śr., 31/12/2014 - 02:09
czy nasi Bogowie też umierają ? dajmy na to jak wygaśnie słońce; jak Wy to widzicie?

Bogowie homeryccy. cz. 2 Religia i mit w głębokiej starożytności

Blog pantheionu - pon., 29/12/2014 - 22:40
Walter Friedrich Otto, Bogowie homeryccy. Duchowe znaczenie greckiej religii Przeł. Rutilius Martinus Vagner II. Religia i mit w głębokiej starożytności 1

Poematy Homeryckie oparte są na jasnym i jednolitym poglądzie na świat. Dają dowód tego pogląd niemal w każdym wersie, gdyż cokolwiek znaczącego mówią jest związane z nim i przez te związanie otrzymuje swój szczególny charakter. Choć ten pogląd na świat jest tak odległy od tego, co inne ludy i epoki uważają za religię, możemy nazwać go mimo to religijnym, ponieważ to, co boskie jest dla niego fundamentalną podstawą wszystkiego co istnieje i się wydarza, a podstawa ta promieniuje tak jasno poprzez wszystkie rzeczy i wypadki, że Grecy sami przymuszeni byli potrzebą mówienia o tym w związku z przypadkami o najbardziej zwyczajnej i znajomej naturze. Żadna część życia nie jest dla nich pozbawiona boskości. Religijny pogląd poematów Homeryckich jest jasny i samowystarczalny. Nie przemawia nigdy poprzez pojęciowe konceptualizacje na sposób dogmatu, ale wyrażany jest jako życiowa siła we wszystkim co się dzieje czy jest powiedziane czy pomyślane. I choć w szczegółach pozostają resztki, które mogą być dwuznaczne, w wielkich i istotnych sprawach świadectwo nigdy nie jest sprzeczne. Może być gromadzone metodycznie i ściśle, przesiane i wyliczone i tak przynosi konkretne odpowiedzi na pytania o życie i śmieć, człowieka i boga, wolności i losu. Niewątpliwie wyłania się kryterium dla natury tego, co boskie. Obrazy poszczególnych boskich osobistości są także jasno określone. Każda z nich ma własny szczególny charakter, jasno zdefiniowany we wszystkich swych cechach. Poeta może założyć, że słuchacz posiada żywotną ideę istnienia i istoty każdego boga. Kiedykolwiek wprowadza boga, charakteryzuje go kilkoma pociągnięciami; są one zawsze wiedzione z maestrią, która przez tysiąclecia była podziwiana u Homera, ale która nie była zasadniczo rozpoznana w scenach, w których występują bogowie. A są to przecież właśnie takie sceny, które musiały dostarczać odbiorcom szczególnej przyjemności ze względu na ich trafność. Dla nas jednak te kilka pociągnięć, dzięki którym bóg zostaje wyraziście zaprezentowany naszym oczom stanowi drogocenną wskazówkę jego istoty i z wszystkich tych pociągnięć wziętych razem wyłania się jego kompletna postać.

Boskość przedstawiona z taką jasnością w poematach Homeryckich jest wieloraka w formie a mimo to spójna. Podniosły duch, dostojna zawartość wyraża się we wszystkich swych formach. Nie jest celem poematów przekazania jakiegoś religijnego objawienia, nadanie siły jakiejś religijnej doktrynie. Pragną jedynie ujrzeć i w radości oglądania kształtować formy; przed nimi leży całe bogactwo świata, ziemi i niebios, wody i powietrza, drzew, zwierząt, ludzi i bogów.

Pogląd na świat, który z tych poematów przemawia oddycha duchem, który musimy nazwać specyficznie greckim. Nie możemy przeoczyć faktu, że kolejne wieku wytworzyły wiele poglądów i aspiracji o całkiem odmiennej orientacji. Ale jeśli dostrzegamy wielkie i decydujące linie greckiego geniuszu nie możemy wątpić, że podążają one właśnie w kierunku wskazanym przez Homera. Homerycki sposób widzenia i myślenia jest kontynuowany mimo wszystkich okresowych i indywidualnych różnic, w reprezentacyjnych dziełach greckiego geniuszu, czy to w poezji, sztukach plastycznych czy filozofii. Posiada wszystkie znaczniki tego, co określamy jako greckie w przeciwstawieniu do innych rodzajów ludzkości, zwłaszcza orientalnej; i posiada ten charakter jako coś naturalnego i oczywistego. Ten pogląd na świat i sposób myślenia musiał zatem ujawnić się stulecia zanim zrealizował się w epice Homera. Niestety, nie mamy bezpośrednich dowodów tego duchowego procesu, który się wówczas ujawnił; jedynie końcowy rezultat staje przed nami w swej mocy. Nie możemy również określić czasu trwanie owej epoki. Może się wydawać kuszące połączyć zmianę i transformację myśli z następstwem kulturowych epok takich jak mykeńska czy postmykeńska, musimy jednak powstrzymać się od wszelkich takich prób, gdyż nie posiadamy niezbędnej dokumentacji. Ale choć historyczny bieg wypadków musi pozostać w ciemności, rozwój owego duchowego procesu jest jasny i wyraźny. Poematy Homeryckie ujawniają nowy pogląd na świat, który jest rozstrzygający dla hellenizmu, w jego dojrzałej i ustalonej formie. I jest wystarczająco pozostałości i odbić, nie tylko i samego Homera, z których możemy sformułować pewne pojęcie o wcześniejszej myśli i wierze.

2

Stara wiara przywiązana była do ziemi i tak bardzo ograniczona przez to, co żywiołowe; jak była sama starożytna egzystencja. Ziemia, prokreacja, krew i śmierć są tymi wielkimi rzeczywistościami, które w niej dominują. Każda z nich ma swą własną świętą sferę wyobrażeń i potrzeb, oraz rygor swojego tu i teraz, który nie był osłabiany przez wolność rozumu. Łagodni i życzliwi dla tych, co pozostają lojalni w stosunku do nich, straszliwi dla każdego kto – umyślnie lub z konieczności – zlekceważył ich, ogradzają życie społeczności i jednostki swymi niezmiennymi rozporządzeniami. Są wielością ale należą do tej samej dziedziny i są nie tylko spokrewnieni ze sobą ale także zlewają się wszyscy razem w jedną wielką istotę. Widzimy to w bóstwach, w które je reprezentują: wszystkie należą do ziemi, wszystkie mają udział w życiu i śmierci; jakiekolwiek mogły być ich indywidualne cechy, wszyscy mogą być określeni jak bóstwa ziemi i śmierci.

To stanowi najostrzejszą różnicę w stosunku do nowych bogów, którzy ani nie należą do ziem, ani do żywiołów w ogólności i nie mają do czynienia ze śmiercią. Ale starożytny świat bogów nie został zapomniany także w późniejszych czasach i nigdy zupełnie nie utracił swej władzy i świętości. Religia Olimpijczyków pozbawiła go jego prymatu ale pozwoliła mu przetrwać w podziemiu, z właściwą jej wielkoduszną wolnością i prawdą. Grecka wiara nie została poddana żadnej dogmatycznej rewolucji jak to miało miejsce z Izraelitami czy Persami, którzy zredukowali dawny kult do zabobonu czy buntowniczości przeciw wyłącznej dominacji nowego pana. Nawet u Homera, najczystszego świadka religii Olimpijskiej, żywioły zachowują swój starożytny charakter świętości a boskie duchy, które z nich się wywodzą, znacząco występują w odpowiednich dla nich czasach. Ciągle zatem możemy uzyskać rozsądnie precyzyjny obraz natury starożytnego świata bogów.

Znaczące jest zobaczy jak te dwa królestwa boskości zderzają się w Ajschylosowej tragedii, jak gdyby olimpijscy panowie dopiero co zatryumfowali nad tymi starożytnymi siłami. Lamenty i wzgardy tytana Prometeusza przenikają jego scytyjską samotnię, gdzie został przykuty do skały jako przeciwnik nowego króla bogów. Jako świadek tyrańskiej przemocy, jaką ucierpiał, wzywa boskie pierwotne żywioły – niebiański eter, wiatry, rzeki, fale morze, ziemię, matkę wszystkiego, oraz oko słońca; chór morskich nimf szlocha nad jego losem a w końcu wsiąkają w otchłań wraz z nim. Ale tutaj, przynajmniej w zachowanych fragmentach sztuki, jedynie opozycja i stanowisko jej stronników znajdują wyraz. W Eumenidach, z drugiej strony, mamy formalną dyskusje tych dwóch królestw boskości i ich odpowiednie racje. Dawne moce i ich protest przeciw “nowym bogom” są, zapewne, reprezentowane jedynie przez Erynie, i dotyczy to tylko pojedynczej sprawy w którym weszły ze sobą w konflikt. Ale sprawa ta ma tak wielkie znaczenie, a postawa boskich stron sporu tak wiele ukazuje, że pozwala nam dostrzec jeśli nie wszystkie aspekty, to przynajmniej podstawowy charakter tej starożytnej religii ziemi z większą pewnością niż moglibyśmy w innym wypadku.

Eumenidy nazywają się córkami Nocy, potężnego pierwotnego bóstwa, które wspomniane jest z szacunkiem nawet w Iliadzie. Ich siostrami są Mojry, “Szacowne”, które, jako moce narodzin, małżeństwa i śmierci określały los każdego ludzkiego życia. Z ich rąk wychodziło błogosławieństwo ziemi – zdrowie, płodność, bogactwo i pokój. Stąd Ateńczycy składali im ofiary podczas zaślubin. Nie było nic niepokojącego w ich kulcie w Atenach, a w większości imion, którymi są przywoływane wyraża się nie groza, lecz bojaźń; w Atenach nazywane są Semnai, “Szacowne”, a gdzie indziej Eumenidami, “życzliwie usposobionymi” lub Potniai, “Paniami”. Są spokrewnione z innymi bóstwami ziemskiej domeny, takimi jak Charyty. Demeter Erinys, starożytna ziemia-matka Demeter nosi ich imię, a Gaia (“ziemia”) sama jest określana jako ich matka. Wersy Epimenidesa dają nieomylny wyraz ich relacji z ziemią i starożytną rasą bogów; Kronos, przedolimpijski król bogów, przywódca tytanów, zrodził je z Eurynome, ziemską boginią, a potem także Afrodytę i Mojry. Ale błogosławieństwa bóstw ziemskich są kontrolowane przez większe rozporządzenia, których strażniczkami były Erynie. Biada temu, kto je przekracza! Z miejsca przyjazne i dobroczynne stają się duchami złorzeczenia od których nikt nie może uciec, gdyż są one nieubłagane. Ta gorliwość w nadzorowaniu świętych zarządzeń Natury, te ponury gniew na każdego, kto ich nie uszanował, ta straszliwa konsekwencja z którą jest przywiedziony do rozliczenia i zapłaty co do ostatniej kropli krwi, niezależnie, czy jego intencje był szlachetne, czy wyraził skruchę i błagał o miłosierdzie – ten rygorystyczny i groźny charakter żywiołów wyraża się ostro i szczególnie w Eryniach, i stąd otrzymują swój tytuł Furii.

Tragedia Ajschylosa prezentuje je jako ścigającą zbrodnię przeciw świętości krwi: Orestes przelał krew własnej matki. Są duchami przelanej krwi wołającej do nieba. Piją krew ofiary i ścigają sprawcę jak dzikie zwierzę, które jest zaganiane na śmierć. Opanowuje go szaleństwo. Na każdym kroku i zakręcie są blisko i wpatrują się w niego straszliwymi oczami. Poświęca własną krew a one pragną wypić ją z jego żywych tkanek i ściągnąć go w dół, w noc grozy, jak wyczerpanego cienia. Ale Orestes nie dokonał swych czynów kierowany występną intencją. Musiał pomścić swego ojca, króla Agamemnona, którego ta kobieta, co była jego matką omamiła i zgładziła w dzień jego powrotu do domu w najbardziej upadlający sposób. A za nim stoi ktoś większy: bóg Apollo, który wymógł na nim tę zemstę. Teraz również Apollo stoi u jego boku w trakcie procesu, który, w obecności Ateny a potępić lub uniewinnić go. Oskarżycielkami są Erynie. Tak starzy bogowie i nowi zmagają się ze sobą. Pierwotne boskie prawo ziemi protestuje przeciw nowemu olimpijskiemu duchowi.

Dwa światy zamknięte są w walce. Każdy reprezentuje w pełni własną sprawę, każdy zapewnia o słuszności własnej motywacji. I gdy ze sobą dyskutują, ujawniają nam swą najgłębszą naturę.

Apollo, bóg olimpijski, jest bezwzględnie odparty przez koszmarne upiory, które obżerają się ludzką krwią i celebrują swe makabryczne rytuały tortur i dzikości. Erynie są jednym z krwią. Ich cel i metoda są prymitywne i ślepe jak pragnienie krwi.

Wyzywająco przeciwstawiają swa bezkompromisowość duchowej wolności Olimpijczyków; gdyż miękkość nieuduchowionej natury przeradza się w kamienną twardość obrony. Znają jedynie czyny i jeśli fakt ich popełnienia zostanie ustalony, słowa są bezużyteczne. Za czynami muszą podążać konsekwencje przeznaczone im od wieczności. Ich argument jest najprostszy z możliwych i stanowi kpinę z autonomii ducha. Pytają oskarżonego: “Zamordowałeś swą matkę?” a jego potwierdzenie przesądza sprawę. Nie działa na jego korzyść to, że to Apollo nakazał popełnić mu ten straszny czyn, Apollo, którego wszystkie słowa wypływają z samego Zeusa. Musiał pomścić morderstwo swego ojca Agamemnona. Czy ma prawo dla zemsty za morderstwo ojca przelać krew matki? Według prawa krwi odpowiedź może brzmieć jedynie: Nie, i Erynie muszą podtrzymać to prawo. Przeciwwagą dla czynu krwi jest czyn krwi, a ten Orestesa jest nieporównywalnie cięższy, ponieważ przelał swą własną krew, podczas gdy mąż, którego Klitajmsestra zamordowała nie był z nią spokrewniony.

Poza światem całkowicie odmiennych wartości i zarządzeń Apollo wprowadza psychologiczne zróżnicowanie, które Erynie mogą postrzegać jedynie jako arogancki kaprys. Sprawa, powiada, nie polega na tym, że krew została przelana, w tym przypadku czyn Orestesa byłby tak ciężki jak Klitajmestry, która zapłaciła za niego swym życiem, albo rzeczywiście cięższy, ponieważ zamordował własną matkę. Wartość ofiary i zniewaga mu uczyniona określa ciężar uczynku. Tutaj szlachetny pan, król z łaski boga, został zamordowany w dniu swego chwalebnego powrotu z wyprawy, i to przez kobietę, która podstępnie uwięziła go i odcięła mu głowę, gdy być sam i bezsilny. Z tego wszystkiego, jak podsumowują Erynie, wynika, że wyższe jest roszczenie czynione na rzecz ojca niż matki i że matczyna krew ma pozostać niepomszczona. Kto ma zadecydować?

Czujemy grozę płynącą z konfliktu tych dwóch porządków świata i nierozwiązywalności ich opozycji. Za wspaniały aspekt myśli greckiej, reprezentowanej tu przez Ajschylosa, trzeba uznać to, pozostawia tę opozycję nierozwiązaną. Nie pada żadna deklaracja zewnętrznej władzy przyznającej rację jednej stronie i uznające błąd drugiej. Bogini Atena sama deklaruje, że nie do nie należy decydujące słowo w tej dyspucie. Ustanawia radę sędziów, którzy w przyszłości mają ogłaszać wyroki w sprawach morderstwa i pozostawia sobie tylko jeden głos; jest to głos za Orestesem, ponieważ ona sama stoi po stronie męskości i jej własnego ojca, a śmierć kobiety, która zamordowała swego pana i męża nie przeważa szali w jej oczach. Bez głosowania Ateny Orestes mógłby być stracony. Zostaje uniewinniony, ale jedynie dzięki remisowi w głosach. Mściwe boginie są ostatecznie ułagodzone przez Atenę, która obiecuje im wysokie zaszczyty i zapowiada ich błogosławieństwo zamiast klątwy na ziemię i ludzi. Wypadki te mają kapitalne znaczenie. Tragedia Ajschylesowa czci instytucję Ateńskiego sądu w sprawach o morderstwo, poprzez które prawo i autorytet państwa zastępuje krwawe odkupieni starego porządku. Ale dla Greków wydarzenie to posiada znaczenie wykraczające poza dziedzinę bogów. Kiedy rzecz ma zostać rozsądzona między ludźmi najpierw musi dojść do wyjaśnienia jej między bogami. Tutaj nowi olimpijscy bogowie stają naprzeciw starożytnych bóstw; jasny i wolny duch Olimpijczyków staje twarzą w twarz z brutalnym, ograniczonym, związanym z ziemią duchem pierwotnych sił. I Olimpijczycy usprawiedliwiają swe nowe panowanie poprzez osiągnięcie pogodzenia się ze starymi siłami. Nowa prawda nie niweczy szacunku dla starej.

Erynie z tragedii Ajschylosowej przedstawiają żywy obraz z starożytnych ziemskich mocy. Potwierdzenie męskości przez Atenę jest znaczące, gdyż można także powiedzieć, że to, męskie i żeńskie pojęcia istnienia są tu przeciwstawione. Erynie same są żeńskie, jak większość bóstw ziemskiej domeny. Właśnie żeńskość jest pytaniem przez które chciałyby dowieść winy: “Czy zamordowałeś swą matkę?” Tak czy Nie musi zadecydować. Kobiece rzeczywiste uczucia nigdy nie zostały bardziej prawdziwie określone a jednocześnie bardziej przerażająco. Daje nam to pojęcie o ograniczoności, surowości a jednocześnie życzliwość starożytnych bóstw. Przewaga żeńskości jest jedną z najważniejszych określeń ich charakteru, podczas gdy u bóstw olimpijskich męski charakter tryumfuje. Tutaj jest macierzyńska dziedzina form, napięć i zarządzeń których świętość przenika całą ludzką egzystencję. W centrum stoi sama ziemia, jako pierwotna bogini, pod wieloma nazwami. Z jej piersi wytryskuje wszelkie życie i wszelka obfitość i w niej zatapia się ponownie. Narodziny i śmierć należą do niej i w niej zamykają święty krąg. Ale niewyczerpane jak jest jej życiowa pogoda, bogata i życzliwa jak jej dary, tak święta i nienaruszalna jak jej regulacje, wszystko istniejące i wydarzające się musi poddawać się jej ustalonym zarządzeniom. Ponownie to Erynie są tymi, których gniew budzi, gdy zarządzenia te są przekraczane. Gdziekolwiek cokolwiek ma miejsce sprzecznie z naturą, tam one wykrzykują swoje Nie! To one zapieczętowują usta wierzchowca Achillesa, którego bogini Atena nagle obdarzyła ludzką mową. Heraklit nazywa je “policją Dike” i powiada, że dla ze strachu prze nimi “nawet słońce nie przekracza swych ograniczeń”.

Z wiarą w naturalne zarządzenia i ich rygor nieomylnie kojarzy się lęk przed tym, co starożytni nazywają “zazdrością” bogów. Pojęcie to, które jest jednym z wielu, które przekazała głęboka starożytność religii klasycznej – i które ciągle jest powszechne wśród nas samych, choć w innej formie – jest naturalnie trudne do pogodzenia z wiarą w bóstwo jako duchową osobowość. Fakt, że mimo to nie mogłoby być kiedykolwiek zniesione dowodzi, jak głęboko wiara w wieczne zarządzenia zakorzeniona jest w ludzkim temperamencie. Znajdujemy je najpotężniej rozwinięte wśród pierwotnych cywilizacji, i stanowi czynnik kontrolujący w formułowaniu ich poglądów na świat. Pojecie to zdradza niedający się wykorzenić lęk, że pewien poziom dobrobytu, jako nadmiar prowokuje niechęć wyższych mocy.

Ta żywotna świadomość ustalonych norm i systemów jest charakterystyczna dla religii, które pojmują boskość nie jako formę i osobę ale raczej jako mroczną moc. Tutaj znowu spostrzegamy wielką różnicę między starym światem bogów a nowym.

Nie jest tak, że po prostu dawne bóstwo skojarzone ze świętością porządku natury jest w rzeczywistości jednym z tą świętością. W nim porządek przedstawia się jako święta wola żywiołów świata. Porządek ten nie jest czymś mechanicznym. Może być naruszony. Ale zawsze to, co święte powstaje ponownie, grożąc i krzykiem powstrzymując. Również ludzkie życie jest całe przeniknięte tym porządkiem. I tu, gdzie samowola ma miejsce jego istota ujawnia sie w najjaśniejszy sposób: jego moc wzywana jest z ciemności przez klątwy i zaklęcia.

I teraz nagle dochodzimy do magii. Magia jest w rzeczywistości skojarzona z tym samym głębokim etapem ze sferą myśli, którą tu usiłujemy opisać, jak jest obca homeryckiej.

Dzisiaj magia jest zwykle wyobrażana w sensie racjonalnym i mechanistycznym jako praktyka, której skuteczność opiera się wyłącznie na swej własnej mocy. To bardzo krótkowzroczny pogląd. Każda prawdziwa magia zakłada ludzką świadomość i koncentrację myśli z jednej strony, a z drugiej istnienie ścisłego ale nie mechanicznego porządku natury. Jedynie pod warunkiem specjalnego podniecenia prawdziwie magiczny akt jest możliwy. To podniecenia osiąga swój szczyt gdy umysł odkrywa z przerażeniem, że czcigodne reguły natury zostały zlekceważone. To odróżnia prawdziwą magię od samowoli, która jest obecnie zazwyczaj uważana za punkt wyjścia w wyjaśnianiu jej. Nie można przeoczyć faktu, że jest najintymniej związana ze świadomością powszechnie obowiązujących norm, które ograniczają osobistą wolę jednostki. To nie samowola, gdy nieszczęśliwy człowiek rzuca klątwy na swego ciemięzcę, znieważony ojciec czy wykorzystana matka na syna, starszy na bezlitosnego młodszego. To są właśnie przypadki, gdzie, zgodnie ze starym porządkiem świata gniewne bóstwa powstają. W swojej własnej podziemnej siedzibie nazywane są “duchami klątwy” (Arai). Klątwa człowieka nękanego przemocą i demoniczna zemsta na naruszony porządek świata są u podstaw jedną i tą samą rzeczą. Tak biedak i żebrak jest osobą, którą należy szanować, a kiedy jest bezlitośnie odganiany od stołu bogacza lub nawet grubiańsko potraktowany wówczas zemsta Erynii, które stoją po stronie żebraka, spotyka dumnych niegodziwców. Pokrewną sprawą jest świętość gościnnego poczęstunku; jeśli zostaje obrażony wyższe moce powstają niezmiernie rozgniewane. Ja w przypadku większości starożytnych praw, troska o obcego i proszącego została potem przejęta przez samego Zeusa, którego sławny tytuł “Obrońca obcych” (Xenios) wyraża jasno ten aspekt jego funkcji.

O wiele poważniejsze jednakże są prawa krwi i pokrewieństwa. Historia Altei i Meleagra ukazuje, że pojęcie świętości tych więzi i przerażającego gniewu ściąganego przez ich naruszenie ukształtowały się w okresie, który inaczej niż w czasach historycznych traktował stopnie pokrewieństwa. Altea skazuje swego własnego syna na destrukcję ponieważ zabił w walce jej braci. Skąpana we łzach, klęczy na ziemi, rozgarnia ziemię swymi rękoma i wzywa podziemnych mocy, by sprowadziły śmierć na jej syna, “i Erynie, które stąpają w mroku, o sercach bezlitosnych, usłyszały z ciemnych miejsc:. Meleager zabił braci swej matki w bitwie. Czyn ten nie był czymś czego by on sam pragnął; równie dobrze mógł zostać zabity przez swych przeciwników. Mniejszą nawet winę, zgodnie ze współczesnymi odczuciami ponosi Edyp, który nie podejrzewając, co czyni wykroczył przeciw własnej matce biorąc ją za żonę po tym, jak nieświadomie zabił swego ojca. Okropność, jak opowiada tę historię Odyseusz, nie pozostała długo w ukryciu. Matka powiesiła się a na Edypa spadła niezmierna niedola za sprawą “Erynii matki” wezwanych na niego. Przesada w niedoli jest bardziej naturalna, gdy zatwardziałość serca syna wiedzie matkę do wypowiedzenia klątwy, na którą głębie odpowiadają. Telemach nie może zmusić swej matki by opuściła dom jako żona innego; wyższe moce na pewno ukarałyby go, gdyż odchodząc nieszczęśliwa kobieta mogłaby wezwać “straszliwe Eyrnie”. Ojciec również może wezwać “straszliwe Erynie” przeciw synowi, jeśli ten obrazi go zamiast odpłacić należną czcią: tak Fenix stwierdza w Iliadzie.

Tak więc w macierzyński bóstwach ziemi widzimy strażniczki i reprezentantów tych czcigodnych zarządzeń, które ustanawiają więź między rodzicami, dziećmi i rodzeństwem. Różnorodne prawa pierworództwa dzieci są także w nich uświęcone. Nawet w Iliadzie Posejdonowi, kiedy nie chce ustąpić wobec rozkazów Zeusa, przypominają, że Erynie zawsze stają po stronie starszego a on natychmiast wyraża gotowość podporządkowania.

To nie jest zwyczajnie duch krwi rodzinnej, który przemawia przez te ziemskie boginie: ludzka krew, która zobowiązuje każdego człowieka w stosunku do sąsiad, woła do nich i uzyskuje odpowiedź. To zobowiązanie nie ma niczego do rzeczy z miłosierdziem i bezinteresownością. Nie opiera się na żadnej filozofii czy doktrynie; wypływa z potężnej potrzeby życia do przekonywania i jednoczenia. Obiektywny porządek do którego należy jest precyzyjnie współrozciągły z pierwotnym buntem ludzkiej duszy, kiedy w strachu i cierpieniu uwalnia się od swej nienaturalnej presji przez przekleństwo i odwołanie do zobowiązań.

Starożytna grupa świętości obejmuje zatem zobowiązania w stosunku do potrzebujących, wymagających ochrony i tych, co zabłądzili. Uczucie, że wieczne moce muszą się gniewać w przypadku zaniechania współczucia znajduje żywotny wyraz również w Iliadzie. Umierający Hektor wyraża je i na jego ustach staje się równoznaczne z klątwą. Zaklina Achillesa na wszystkie świętości, by nie porzucał jego ciała psom na pożarcie, ale by przekazał je rodzicom, by mogli je stosownie pochować, w zamian za szczodry okup. Ale nadaremnie. Teraz z ostatnim oddechem powiada: “Masz serce z żelaza. Uważaj, bym nie ściągnął na ciebie boskiej klątwy”. I faktycznie Apollo, do którego ostatnie słowa Hektor kieruje grozi gniewem bogów bezlitosnemu człowiekowi, który wlecze ciało swej ofiary za rydwanem a to dlatego, że Achilles “hańbi niemą ziemię w swej furii”. W starożytnym myśleniu jest to straszliwa nikczemność w stosunku do Gai, “najstarszej z bogów, wiecznej i niewyczerpanej ziemi”, jak wzywa ją chór w Antygonie Sofoklesa, zasadniczo tożsamej z Temidą, boginią tego, co słuszne i konieczne. Ważne miejsce jakie pierwotne obowiązki człowieka zajmowały w starożytnej religii ziemi może zostać jasno spostrzeżone w klątwach rzucanych na, między innymi, tych, którzy nie wskazaliby drogi błądzącemu, przez kapłana klanu Buzygów (“jarzma wołowe”) w Atenach, kiedy przeprowadzano rytuał orki.

Bóstwo ziemi i płodności którego imię sankcjonowało pierwotne zobowiązania nie jest zwyczajnie matką tego, co żyje. Zmarli należą do niej także. Matkobójstwo, jak grożą Erynie Orestesowi, pozbawia pokoju również w dolnym świecie. Wyliczają pierwotne występki, które karane są w Hadesie: grzechy przeciw bóstwu, przeciw gościnności i przeciw rodzicom. Najcięższym grzechem przeciw bóstwu jest złamanie przysięgi, a jest ono szczególnie godne uwagi w Iliadzie, które pod innymi względami ignoruje możliwość rozkoszy lub cierpienia po śmierci, wiedząc, że uroczysta formuła przysięgi, w której, poza Zeusem wzywane są Słońce, rzeki i Ziemia, jako potęgi świadczące, “które pod ziemią zemszczą się na zmarłych ludziach, którykolwiek z nich fałszywie przysięgał”. Tryptolemusow, któremu Demeter Eleuzyjska przesłała błogosławieństwo dla pól, powiedziano także by ogłosił te podstawowe zasady, do których należy szacunek dla rodziców. A Eleuzis był miejscem najsławniejszych misteriów Grecji, które Cyceron wychwala za uczenie ludzi nie tylko “żyć szczęśliwie, ale też umrzeć z najwyższą nadzieją”.

W religii ziemi śmierć nie oddziela człowieka od wspólnoty żywych. Staje się tylko potężniejszy i bardziej szanowany. Zamieszkuje w macierzyńskiej ziemi, w Atenach określano go na pradawny sposób Demetriusem, czyli należącym do Demeter – tam posyłano mu modlitwy i ofiary od żywych, i stamtąd wysyłał błogosławieństwa do nich. W pewne dni, kiedy ziemia rozprężała się i wypuszczała nowe żucie, wszyscy zmarli wracają i są uroczyście przyjmowani, aż do zakończenia ich wizyty.

Wiara ta zakłada pogrzeb, poprzez który ciało wraca do łona ziemi, skąd przyszło. Tego zwyczaju cywilizacja epiki Homeryckiej już nie jest świadoma. Wynika to z kremacji zmarłych. Niewątpliwie wiąże się to z różnicą w myśleniu o zmarłych – jednej z najbardziej charakterystycznych różnic między nową religią a starą. Zmarli w rzeczy samej nie zaprzestają istnieć, ale ich istnienie nie jest już dłużej tym, co istnienie żywych i nie ma dłużej powiązania między tymi dwoma sferami. Co więcej, sfera zmarłych traci swą świętość; bogowie przynależą całkowicie do życia i ze swej istoty są oddzieleni od wszystkiego, co przynależy do śmierci. Bóstwa olimpijskie nie mają nic do czynienia ze zmarłymi; w rzeczy samej, jest powiedziane wprost o nich, że unikają mrocznej dziedziny śmierci. U Homera natomiast, nie lękają się kontaktu ze zmarłymi, gdyż ich istnienie przynależy całkowicie do przeszłości; ale późniejsze wieki, które nie mierzyły się z problemem śmierci z tą samą wolnością, unikały bliskości z umierającymi i zmarłymi, aby uniknąć zmazy. Tak szeroka przepaść oddziela Olimpijczyków od dawnych bóstw. Jakiekolwiek szczególne formy mogą przyjąć te ostatnie, są niemal bez wyjątku bóstwami dolnego świata i zmarłych.

Wszystkie one przekazują ducha ziemi, od której pochodzą wszelkie błogosławieństwa i zobowiązania ziemskiej egzystencji, dycha, który sam daje narodziny wszystkiego co żywe, i znowu, kiedy przedział życia się kończy, przyjmuje wszystko z powrotem w siebie. To, co macierzyńskie, kobiece, zajmuje pierwszorzędną pozycję w tej związanej z ziemią religii. Tego, co męskie nie brakuje, ale jest podporządkowane kobiecemu. jest to prawdą nawet w stosunku do Posejdona, którego władza niewątpliwie rozciągała się nad całym światem w pierwotnych czasach; jego imię opisuje go jako męża wielkiej bogini, z której aspektami mieliśmy do czynienia w poprzedniej sekcji.

U Homera domena Posejdona jest całkowicie ograniczona do morza. Bierze udział w bitwach jako przyjaciel Greków, ale wystarczy porównać go z innymi Olimpijczykami by uświadomić sobie jego ograniczenia. Podczas gdy inni wpływają na ludzkie życie na wielorakie sposoby, o nim myśli się wyłącznie w związku z morzem i końmi. A jednak sam odważył się zaprotestować przeciw zwierzchnictwu Zeusa, by ten ograniczony do nieba jako jego jedynej prawowitej dziedziny. Musiał kiedyś być o wiele bardziej potężni niż się jawi w Iliadzie. Na licznych drogach, nie wyłącznie przez wyrazisty opis, poematy Homeryckie wskazują, że jego prawdziwa wielkość przynależy do przeszłości. Okazjonalnie konfrontują go z młodszymi bóstwami i przy każdej okazji jawi się jakoś niezdarny i staromodny wobec blasku i lotności Apolla. Zgodnie z poglądem Iliady Posejdon jest młodszym bratem Zeusa. Ale jak zobaczymy, Hezjod niewątpliwie zachował starszy pogląd, kiedy prezentuje Zeusa jako najmłodszego z potomków Kronosa.

Pierwotna siła Posejdona zasugerowana przez synów, których mit mu przypisuje; są gigantycznymi i niepohamowanymi manifestacjami siły, jak Orion, Otus, Efialtes, Polifem i wielu innych. Jego własna prawdziwa natura jasno ujawnia się w jego imieniu. Druga jego część, która wskazuje na boginię-ziemię, zawiera tak pewne starożytne słowo jak Damater (Demeter) zwaną “Matką Da”. Arkadyjski kult zachował bardzo starożytne mity o związku Posejdona z boginią. Demeter Erynis, która była tam czczona, została zapłodniona jako klacz przez Posejdona w kształcie ogiera, i urodziła córkę oraz przeklętego konia Ariona, o którym jest także powiedziane, że wydała go sama ziemia.

Związany z tym mitem jest inny, zgodnie z którym Posejdon poślubił Meduzę. Meduza również nosi imię bogini ziemi. Jej imię oznacza “Ta, która kołysze”. Tu starożytne bóstwo ziemi wydaje swe dzieci na potworne sposoby charakterystyczne dla wczesnego mitu: Meduza pozbawiona jest głowy przez Perseusza i natychmiast wytryskuje na światło Chrysaor, “człowiek ze złotym mieczem” i Pegaz ogier-błyskawica. Fakt że bogini-ziemi i jej mąż łączą się w postaciach końskich świadczy o starożytnym pojęciu, w którym koń przynależy do ziemi i dolnego świata. Posejdon figuruje jako stwórca, ojciec lub dawca koni, nosi koński epitet Hippios, i czczony jest ofiarą z konia i wyścigami rydwanów. Zgodnie z arkadyjską legendą Rea dała Kronosowi klacz do połknięcia zamiast Posejdona. O jego syn Neleusie powiada się, że wychowywał się wśród stada koni. Wraz z Neleusem, “bezlitosnym”, przybyliśmy do dziedziny dolnego świata, a wiele rzeczy wskazuje, że sam Posejdon był kiedyś tam domownikiem. Jeśli spojrzymy na działanie, przez które siła małżonka ziemi się przejawia, znajdziemy, że najważniejszą jest wstrząsanie ziemią, od którego otrzymał wiele epitetów. Był zawsze przerażającym bogiem trzęsień ziemi. W Iliadzie tak wstrząsnął ziemią, że góry zadrżały i straszliwe królestwo otchłani groziło ich rozsadzeniem. Nie tylko rozszczepia ziemię, ale także powoduje, że słona i świeża woda z niej kipą i dlatego jest bogiem źródeł i rzek. Ale jego najbardziej majestatyczną manifestacją jest morze, którego huk związany jest z trzęsieniem ziemi.

Pogląd, że Posejdon jest władcą morza, który u Homera jest jedyny reliktem jego wcześniejszej znacznie szerszej działalności, także niewątpliwie przynależy do jego pierwotnego obrazu, tak jak jego postać jako wstrząsającego ziemią. Cecha której wierzenie kurczowo się trzyma tak długo musiała być bardzo silna od początku. Ale nie możemy uniknąć wrażenia, że u Homera, i w po-Homerowych wierzeniach w ogóle, Posejdon zachował jedynie fragmenty, choć bardzo istotne, swego dawnego władztwa. To okrojenie jest dowodem większej zmiany w myśleniu, o tyle, że Posejdon był pierwotnie nie tyle zwykłym wielkim bogiem, ale wszechogarniającym; szczególnie, jak sugeruje jego imię, męską postacią związaną z żeńskim bóstwem ziemi. W tej roli możemy go porównać jedynie do Zeusa, ciskającego błyskawicę; on sam również ciskał błyskawice, a jego znany trójząb był pierwotnie niczym innym niż błyskającym piorunem.

Ten Posejdon jawi się w micie, jak zauważyliśmy, w postaci konia, a jego partnerka Demeter jako klacz. Jest to charakterystyczny sposób, w jaki głęboka starożytność wyobrażała sobie bogów, a wszelkie późniejsze manifestacje bogów w zwierzęcej formie czy w zwierzęcym towarzystwie boga w ludzkiej postaci wskazują na ten dawny okres religii. legendy o bogach stale zawierają obfite dowody, że kiedyś bogowie preferowali przejawiać się w zwierzęcej formie. Dla nowszego sposobu myślenia mogło to jedynie oznaczać, że udają zwierzęcą formę w konkretnych momentach dla konkretnych celów, i stąd właśnie większość tych dobrze znanych i kochanych opowieści o transformacjach się wzięła. Ale pierwotnie zwierzęce ciało musiały być całkowicie właściwe dla boga, który je nosił, i tak nawet w zmienionych warunkach istnienia charakterystycznych dla nowego okresu poszczególni bogowie nie mogli zarzucić swych związków ze specyficznymi zwierzętami, które były typowo wyrażane w epitetach, zwyczajach ofiarnych i legendach.

Trudne, jeśli nie niemożliwe jest współczesnemu przyzwyczaić się do tego swoistego sposobu myślenia, i mogłoby być lepiej pozwolić mitom trwać w ich własnych terminach niż fałszować je przez stałe wtrącanie swoich własnych kategorii myśli. Jest to fałszerstwo tego samego rodzaju, jak powiedzieć, że wczesny okres wyobrażał sobie bogów jako zwierzęta tak jak Homerycki i post-Homerycki wyobrażał ich sobie jako ludzi. Religia olimpijska akceptuje jedynie ludzkie formy bóstwa. To stanowisko jest dowodem podstawowej transformacji myśli, której znaczenie wkrótce poznamy. Dla staromodne religii, z jednej strony, brak stanowiska jest równie charakterystyczny. Idea boga w zwierzęcej formie w żaden sposób nie wyklucza formy ludzkiej. Od ludów pierwotnych dziś możemy nauczyć się jak niedorzecznie jest przyjmować, że to, co nazywamy “prostymi” ideami właściwej jest wczesnym erom ludzkiej myśli, gdyż w rzeczywistości to, co pierwotne jest zwykle mniej proste. W tamtym świecie myśli i wierzeń jest doskonale możliwe dla jednego być określonym człowiekiem czy nadczłowiekiem w ludzkim przebraniu i w tym samym czasie zwierzęciem czy rośliną lub czymkolwiek innym kompletnie niepasującym do naszego sposobu myślenia; i jeśli naukowe badanie weźmie konkretni jednogłośny aspekt jako punkt wyjścia, zrozumienie zostanie udaremnione od samego początku. Nawet w historycznych religiach gdziekolwiek coś ze starożytnej pierwotności pozostało, czy to w kulcie czy legendzie, czy popularnym wierzeniu, znajdujemy tę samą płynność idei w przeciwieństwie do którego nasze podejście, kontrolowane przez postanowienie panowania nad naturą jawi się jako sztywne i mechaniczne. Boska rzeka jest tą konkretną wodą, którą widzę płynącą, słyszę szumiącą i mogę narysować; ale w tym samym czasie jest także bykiem a oprócz tego istnieje w ludzkiej formie, dokładnie jak pierwotny klan składa się z ludzi, którzy mogą być jednocześnie orłami czy czymś podobnym. Sztuka plastyczna przedstawia tą obfitość bytu w mieszanych formach i fakt, że takie przedstawienia porzucono dla wielkich bóstw od pewnego okresu stanowi znaczący znak transformacji myśli. Tutaj też zmiana kierunku myślenia jest wyraźnie w odejściu od tego, co związane z żywiołami. Proteuszowa zmienność pojęć jest charakterystyczna dla ziemskiej obiektywności. Brzmi to jak sprzeczność, ale jest czymś naturalnym. Gdzie myśl i cześć są związane z istnieniem właściwym żywiołom, nie mogą w tym samym czasie posiadać wolności i czystej prostoty form duchowych. Stąd azjatyckie sposoby myślenia i wiary pozostały zawsze na stadium w którym duch Homeryckiego świata pozostawił definitywnie za sobą. Jego własne wczesne stadia, z drugiej strony, musiały być silnie zdominowane przez myśl związaną z żywiołami w stopniu swego oddalenia. Stąd bogowie manifestowali się w zwierzęcych formach; ich bycie było intymnie związane z drzewami, roślinami, zbiornikami wodnymi, z ziemią i formacjami ziemnymi, z wiatrem i chmurami. Zamieszkiwali nie tylko niebiosa jak Olimpijscy bogowie, ale także ziemię.

3

Widzieliśmy, że prehistoryczna religia żeńskiej natury dominowała. To kobiety również zajmowały najwyższą boską rangę. Nawet w przypadku Posejdona, którego moc musiała być tak wielka i szeroka, że można by ją porównać z Zeusem, było oczywiste, że nie dorównywał bogini-ziemi w godności. Jako jej mąż był, jak niektóre imiona wskazują, przywoływany w modlitwie. Ten sam styl zwracania się w odniesieniu do Zeusa, występuje u Homera jako starożytna ceremonialna forma. Ten pierwotny świat bogów przenika matczyne napięcie, które jest tak charakterystyczne dla niego jak ojcowskie i męskie napięcie w świecie Homeryckich bogów. W starożytnych historiach o Uranosie i Gai oraz Kronosie i Rei, do których powinniśmy się teraz zwrócić, dzieci są całkowicie po stronie matki, a ojciec zdaje się być obcym, z którym nie mają nic do czynienia. Rzeczy zupełnie inaczej przedstawiają się w dziedzinie Zeusa; mamy tam wyróżniające się bóstwa opisujące siebie z naciskiem jako dzieci swoich ojców.

Ale odróżnienie religii przedhomeryckie od Homeryckiej nie zasadza się na samym fakcie, że to, co męskie ma mniejszą wagę niż to, co żeńskie. W religii przedhomeryckiej męskie bóstwa same są przedstawiane odmiennie niż to jesteśmy przyzwyczajeni wyobrażać je sobie dzięki Homerowi i sztuce klasycznej. Są tu tytani, o których powiedziane jest, że zostali zdetronizowani przez bogów olimpijskich i uwięzieni w otchłani. Tradycja przekazała więc pamięć o wyczerpującym konflikcie, który zakończył się zwycięstwem nowych bogów. Czym było to, co oni przezwyciężyli przy tej okazji? Oczywiście, nie wyłącznie imiona, ale istoty.

Wiemy wystarczająco o naturze tytanów, by uzmysłowić sobie, że różnili się zasadniczo od Olimpijczyków, którym musieli ustąpić drogi. Pierwsze z tragedii Ajschylosa wspomniane wcześniej przedstawiają nam jednego z nich z przemożnym dostojeństwem – Prometeusza.

Prometeusz jest bogiem, synem wielkiej bogini ziemi, którego uporu nowy pan niebios nie może skruszyć. Kpi z młodzieńczej rasy bogów, która znęca się nad nim tylko dlatego, że zachował ludzkość od zniszczenia. Jako świadek niesprawiedliwości, którą wycierpiał, wzywa pierwotne boskie żywioły: eter, powietrze, potoki, morze, matkę ziemię i Słońce. Wokół niego córki Okeanosa i stary bóg ziemskiego strumienia we własnej osobie przybywa by okazać mu współczucie. Ten Prometeusz, który zabiera swój potężny sekret do otchłani został przedstawiony przez Ajschylosa z dostojeństwem, które odtąd wywierało wrażenie na ludzkości. Ale nie ma wątpliwości, że Prometeusz nie był pierwotnie tak wybitną postacią. Tak jak Hefajstos był bogiem ognia i rzemiosła, któremu ludzka egzystencja wiele zawdzięczała, w zasadzie wszystko. Ale jak on obdarzył swą dobroczynnością ludzką rasę? Hezjod stosuje do niego określenie „przebiegły” (ankylometes). U Homera Kronos, przywódca tytanów i jedynie on jest tak określany, a taki sam epitet daje mu w swej relacji Hezjod. Dla obu bóstw epitet ten musiał nieść specjalne znaczenie; i rzeczywiście mity, które ich dotyczą ukazują, że na ich siłę składa się przebiegłość i ukryte zasadzki. Stąd Homer ignoruje ich waleczność i musimy uciec się do Hezjoda po informacje. Poeta, który był zafascynowany dumą i wspaniałą męskością Olimpijczyków musiał znaleźć takie cechy charakteru i szczególne mity, w który jawili by mu się wstrętnymi. To przez kradzież Prometeusz zdobył ogień, który jest użyteczny dla człowieka; mit o złodzieju ognia, który jest skrajnie rozpowszechniony, został zastosowany do niego. Drugim jego osiągnięciem było oszustwo dzięki któremu doprowadził samych bogów do tego, że wybrali gorszą część ofiary jako swój udział i zostawili lepszą dla ludzi. Również Kronos jest bandytą. By okaleczy swego ojca Uranosa, spadł na niego w ciemności, z zasadzki. Jego przestępstwa przeciw żonie i dzieciom również są opisywane jako złodziejskie ataki. Szpiegował z ukrycia ciężarną żonę i tylko w momencie rodzenia Zeusa odniosła sukces, dzięki pomocy własnych rodziców, chowając przed nim i przynosząc swego najmłodszego syna potajemnie na świat. On sam był pokonany podobną chytrością: zamiast dzieci, które oczekiwał pożreć, otrzymał kamień, a kolejna zdrada zmusiła go do zwymiotowania owego kamienia i wszystkich dzieci, które przedtem połknął.

Kiedy czytamy te historie, aż do ustanowienia panowania Zeusa, czujemy się, jakbyśmy byli w innym, jakby niegreckim świecie. Wspomnienia o mitycznych opowieści pierwotnych cywilizacji narastają. Pod wieloma względami, pierwotne osobistości są podobne wynalazczym herosom i wybawicielom pierwotnych ludów. Tak jak w ich przypadku to, co ludzkie i boskie są cudownie przemieszane. To duchowe pokrewieństwo otrzymało bardzo charakterystyczny wyraz w szczególnej cesze tych historii: bohater, wybawca swego ludu, powołany do przywództwa, jest najmłodszy. Dotyczy to Kronosa, Zeusa i by przytoczyć tylko jeden przykład – Maui, boskiego wybawcę z Polinezji, który był ostatnim dzieckiem rodziców. Sam fakt, że u Homera Zeus nie jest już najmłodszym, ale raczej najstarszym synem Kronos jest sam w sobie dowodem na wielką zmianę myślenia.

Wrażenie jakie wywierają mity dotyczące męski bóstw, które zostały wyparte przez Olimpijczyków zdaje się wspaniale wpasowywać w to, co dowiadujemy się o ich imionach i formach. Nazwa ‘tytan’, jak się mówi, ma oznaczać króla. Słowo to nie oznacza specyficznego rodzaju boga ale raczej wielkiego boga w ogólności, jak „deus” między Rzymianami i theos między Grekami. Jest to spójne z sugestią ostatnio podniesioną przez Paula Kretschmera, że w imieniu tytan rozpoznaje on Pelazgijskiego poprzednika greckiego (czy łacińskiego) słowa na niebiańskich bogów, które zawiera takie imiona jak Zeus, Diespiter i tym podobne; Tinia – etruska nazwa Jupitera, mogłaby być podobnym poprzednikiem na włoskiej ziemi. Okazuje się zatem, że w „tytanie” mamy imię, które oznacza przedolimpijskich bogów i przez które oni byli wzywani. Jest wiele wskazówek, że nabyło konotacje „dziki”, „buntowniczy” czy nawet „niegodziwy” w opozycji do Olimpijczyków, którym tytani poddali się jedynie po walce.

Trzeba teraz odnotować, że ci tytani są często charakteryzowani jako Priapowe bóstwa. Kaibel uznawał to za pierwotną i oryginalną koncepcję; później utrzymywano, że zakłada to nic więcej, jak tylko żart. Ale dowody usprawiedliwiają Kaibela, tak daleko, jak przekonują nas by wierzyć, że musi być znaczące podobieństwo między falicznymi bóstwami i obrazem w ramach którego tytani są wyobrażani. Pomimo to nie możemy kłaść szczególnego nacisku na seksualność w przypadku tytanów, znaczenia, które przypisane falicznym istotom w historycznych czasach. Maleńkie drewniane idole prymitywnych kultur mogą nauczyć nas jak idole tytanów musiały być sporządzane, by przypominać ludziom późniejszych wieków spotykających często takie drewniane przedstawienia Priapa i jemu równych. W tych małych i dość prostych figurkach męskość była znacząco podkreślana. Charakteryzowało to je, nie jako lubieżne, ale jako żywotne bóstwa zdolne do reprodukcji, i to dlatego stały one przy matczynych bóstwach i ich wzorcu, Matce Ziemi, której żeńskie i matczyne moce daleko przekraczały ich w dostojeństwie i godności.

4

W jednym odosobnionym przypadku pojęcie męskiej boskości urasta do prawdziwego dostojeństwa , a ma to miejsce w przypadku małżeńskiego zjednoczenia boskich niebios i boskiej ziemi. Nawet Ajschylos wyśpiewuje miłosny blask „świętego nieba” i godową żądzę Ziemi, która jest zapłodniona przez deszcz z wysoka. Mit przedstawia to objęcia jako potężne zdarzenie u samego początku świata. Znacząca uwaga w Teogonii mówi nam, jak „Nadszedł wielki Uranos wraz z nocą i objął Ziemię, pragnąc związku miłości i przykrył sobą ją całą” (przeł. J. Łanowski).

Najwyższego znaczenia tego obrazu dowodzi jego przetrwanie w słynnych mitach. W nich jednakże, został zamaskowany, gdyż spółkująca para nie nosi tak jawnych imion jak „niebo” i „ziemia”; Zeus pojawia się w roli nieba, a w roli ziemi pojawiają się Danae, Semele czy inna ludzka kobieta. Ale przy bliższej obserwacji staje się jasne, że są to nawroty do tego samego pierwotnego motywu pod innymi imionami i w innych pojęciach. Jakkolwiek wzniosły jest niebiański bóg pojawia się na tym obrazie i chociaż jest niewiele niższy w godności od bogini ziemi, to fakt, że męska boskość jest drugorzędna w stosunku do żeńskiej w myśli religijnej wczesnego okresu pozostaje niezmienny. Bóg nieba w szczególności musiał odgrywać jedynie niewielką rolę we wczesnej religii, jakkolwiek trwałe mogą być mity jego dotyczące. Podobnie w religiach ludów pierwotnych, których wiele przychodzi teraz na myśl, męska boskość niebios często pozostaje w tle.

Ale obraz boga niebios kieruje naszą uwagę na jedno istotne zjawisko prehistorycznego świata, na mit. Musimy zrozumieć, że wielkie mity we właściwym sensie powstały, kiedy nowy obraz świata zaczynał przeważać. W późniejszym okresie zainteresowanie skupiło się na jasno wyodrębnionych osobowych postaciach. Ale mit jest zawsze wydarzeniem, w którym wielkość i waga indywidualnych postaci czy ofiar jest pochłonięta. Ogrom tego, co się wydarza tak dominuje nad nimi, że ich postaci mogą łatwo jawić się monstrualnymi, groteskowymi i komicznymi utemperowanemu gustowi późniejszych pokoleń. Stąd widzimy, jak poematy Homera zbywają te osobliwe twory taktownym milczeniem, jakby były ich nieświadome, choć znają je dość dobrze, i że Platon, który był utalentowany w myśleniu mitycznym – chociaż nowego rodzaju – zupełnie jawnie wyraża swe obrzydzenie nimi.

Jednym z takich mitów, wypełnionym duchem pierwotnego okresu jest ten o Kronosie i Uranosie. Uranos nie cierpi dzieci, które Gaia ma mu przynosić na światło, ale chowa je w jej głębiach. Ziemia jęczy w cierpieniach. Jej dzieci są przerażone na myśl o zaatakowaniu swego ojca, jedynie najmłodszy, Kronos „przebiegły” wykazuje odwagę, i z ostrą bronią, którą dała mu jego matka spada na ojca z zasadzki właśnie wtedy, gdy o zmierzchu, tęskniący za miłością Uranos rozpościera się nad całą ziemią. Kronos obcina ojcu męski członek i wrzuca go do morza.

Ten znaczący mit wykazuje nieomylnie pokrewieństwo ze sławną polinezyjską historią pierwszych rodziców, nieba i ziemi, i ich wymuszonej przez jednego z ich synów separacji. Dawno temu Bastian wskazał na to pokrewieństwo. To nie tak, że jakieś historycznymi związki między nimi dwoma mogłyby uczynić je prawdopodobnym; pomijając inne rozważania rozbieżności są znaczące. Na początku wszystkich rzeczy, powiada polinezyjska legenda, trwała ciemność przeważała, gdy Rangi i Papa, to jest niebo i ziemia, leżeli w uścisku. Ich synowie rozważali, co należy zrobić i zdecydowali się rozdzielić rodziców siłą. Różne próby tego zawiodły, aż Tane, bóg drzew, wprowadził siebie między nich i podniósł niebo wysoko ponad ziemię. Ale różnice w szczegółach nie pociągają za sobą żadnych konsekwencji. Znaczenie i charakter związku jako całości jest oczywiście ten sam tak w relacji Hezjoda jak i polinezyjskiej, a mit grecki, tak przestrzennie odległy od barbarzyńskiego, musi nauczyć nas, że relacja Hezjoda o Uranosie i Kronosie niesie ze sobą autentyczne znamię pierwotnej myśli mitycznej. W jednym znaczącym szczególe polinezyjska baśń zdaje się zbiegać niemal dokładnie z grecką. Uranos ukrywa swe dzieci w głębinach ziemi (Gaies en keuthmoni), zamiast znieść to, że przychodzą na światło; polinezyjski mit kończy się (według Bastiana) słowami „natychmiast po rozdzieleniu nieba i ziemi, ludzie, którzy pierwotnie byli ukryci w otworach piersi swych rodziców, stali się widoczni”. Mit Kronosa i Rei powtarza mit nieba i ziemi z innymi wyobrażeniami i innymi imionami. Tak jak Uranos nie mógł znieść, by jego dzieci ujrzały światło dzienne ale ukrywał je we wnętrzu ziemi zaraz po urodzeniu, tak Kronos pożerał je zaraz po narodzinach. Znowu, to najmłodszy, Zeus, okazuje się tym, od którego przychodzi wybawienie. W związku z tym nie można nie pomyśleć o słynnym micie o narodzinach Ateny. Znajduje się on u Hezjoda, który znowu pierwszy opowiada tę historię. Matką Ateny miała być Metis, bogini „Inteligencja”, ale zanim dziecko przyszło na świat, Zeus połknął jej matkę. Tutaj także, zatem, ojciec zapobiega wydobyciu się dziecka z matki, tutaj także pożera je, jak uczynił Kronos, ale razem z matką; tutaj także działa by uprzedzić przeznaczeniu przepowiedzianemu przez Uranosa i Gaję, że syn z tego związku zrzuci go z tronu. Ale tutaj mamy nowy motyw, że dziecko rodzi się z samego ojca, i to w bardzo szczególny sposób – z głowy. Przypomina to nam narodziny Dionizosa, którego Zeus zaszył w swym udzie jako nieukształtowany embrion ocalały ze spalonej matki i sam urodził go o właściwej porze.

To dość znaczące, że mity te mogły później być postrzegane jako stosunkowo późne wytwory spekulacji czy egzegezy. Z uwzględnieniem całej wzywanej tu ostrożności, można ciągle tu niezbicie twierdzić, że to najmniej prawdopodobna z wszystkich interpretacji. Jakiekolwiek mogło być pierwotne znaczenie tych historii, ich zadziwiające, romantyczne i gigantyczne jakości są dowodem ich wiarygodności jako wytworów autentycznej i oryginalnej mitycznej myśli, czy raczej punktu widzenia. Są w pełni analogiczne do pierwszego stopnia rozwoju myśli wśród pierwotnych cywilizacji i uderzają nas z tym samym odczuciem dziwności. Nawet nadzwyczajne narodziny Ateny mają swą polinezyjską paralelę, przynajmniej w tej okoliczności, że tam również mityczna osoba narodziła się z głowy. Opowiada się o Tangaroa, że jego matka Papa urodziła go nie w zwykły sposób, ale przez ramię, lub, według innej wersji „prosto z głowy”.

Mity te mogą dla nas brzmieć dziwnie, tak też brzmiały również w epoce Homeryckiej. Homer wiedział wystarczająco o wyskoczeniu Ateny z głowy ojca; honorowy epitet obrimopatre, „córka potężnego ojca” stanowi wystarczająco jasną wskazówkę. Bogini same deklaruje u Ajschylosa, że jest „cała swego ojca” i nie zna matki; jest równa swemu ojcu u Homera. Ale co do romantycznego mitu jej narodzin z głowy Homer milczy i trudno sobie wyobrazić, by mógł o nim mówić tak, jak mógł mówić o monstrualnych mitach Uranosa i Kronosa. Uzmysławiamy sobie, że epoka fantastycznych opowiadać mitycznych się skończyła. W nowej erze, która pojmuje istotę świata i ludzkiego życia w wyniosłych postaciach, mit nie cieszy się już suwerenną niezależnością i zdolnością do baśni, które posiadał w prehistorycznych czasach. Różnica między nimi dwoma stała się jasna w konsekwencji.

Wraz ze starożytnym mitem, zanika również magia, i choć oba przeżyły tu i ówdzie w Grecji w tej czy innej formie, główna linia ducha greckiego dowodzi, że raz na zawsze zrezygnował z ich. I ta decyzja uczyniona została w okresie, którego wielkimi dokumentami są poematy Homera.

Możemy zaklasyfikować poglądy na świat ludzi zgodnie ze stopnie, w którym są one ogarnięte i kontrolowane przez myślenie magiczne. Nikt tak totalnie nie przezwyciężył magii w jego charakterystycznym świecie myśli, jak Grecy. W świecie Homeryckim, magia nie posiada żadnego znaczenia, czy spoglądamy na bogów czy ludzi, a kilka przypadków wskazujących na znajomość magii, jedynie ukazuje, jak odległa się stała. Bogowie nie praktykują zaklinania, chociaż czasem powodują rzeczy na sposób przypominający starożytną magię. Mogą, jako że ich istota nie opiera się na magicznej mocy, ale na bycie natury. „Natura” jest wielkim nowym słowem, które dojrzały grecki duch przeciwstawił starożytnej magii. Odtąd ścieżka wiedzie prosto do sztuki i nauki Greków. Ale w wieku, gdy starożytne mity były ciągle żywe, magia (która jest pokrewna duchowo starożytnemu mitowi) jawi się jako posiadająca niemałe znaczenie; dla mitycznych opowiadań to, co cudowne, które stało się obce Homeryckiemu duchowi, zajmuje znaczne miejsce.

Autentycznie cudownym bohaterem we wczesnym micie jest Perseusz, którego matka, Danae, poczęła go w głębi ziemi ze złotego deszczu boga nieba; jako dziecko został wyłowiony z morza, a później doświadczył najbardziej niezwykłych przygód. Aby dotrzeć do przerażającej Gorgony ma zachodnim krańcu świata, za Oceanem, najpierw odwiedził Staruchy i zmusił je, by pokazać my drogę do Nimf, od których otrzymał uskrzydlone buty, czapkę niewidzialności oraz torbę. Tak wyekwipowany poleciał na kraniec świata i odrąbał głowę Meduzie, z której korpusu wyskoczył Chrysaor, „Człowiek ze złotym mieczem” i Pegaz, ogier, którego Meduza poczęła z Posejdonem.

Jakże różny to świat do którego ten heroiczny mit przynależy od świata Homeryckich bogów i ludzi; jak różny jest ten heros od Heraklesa czy herosów Homera! Tutaj przygoda i dziwy we wszystkim, i nic nie pozostaje pozostawione osobistemu zaangażowaniu. Wszystko, co się dzieje jest cudowne, bajkowe, i niezwykłe do punktu dziwaczności. Kiedy głowa Meduzy zostaje odrąbana od ciała a człowiek i koń wyskakują, można poczuć, że coś potężnego i głęboko znaczącego się dzieje, wyrażonego w dziwacznej symbolice – ale kto może teraz zinterpretować taki obraz? Podstęp i czary są jakościami, dzięki którym heros sprawia to, co niewiarygodne. Staruchy, które okrada z ich najcenniejszej własności i tak zmusza je do ukazanie drogi do Nimf; a od nich otrzymuje magiczne przybory którymi sam może osiągnąć swój cel na krańcach Zachodu za oceanem i dokonywać swych przygód – uskrzydlone buty i czapka czyniąca go niewidzialnym. Może to przypomnieć „podstępnego” Kronosa i czyn, który osiągną dzięki swemu sierpowi – tej samej broni, którą ktoś wyobraził w ręce Perseusza.

Perseusz nie jest bogiem, ale stoi bardzo blisko bogów i może kiedyś był nim. Pokrewieństwo z Hermesem jest uderzające, a rozciąga się dokładnie do tych cech w obrazie Hermesa, które, jak zobaczymy, należą do najstarszego sposobu postrzegania świata. I tak staje się możliwe dla nas rozpoznanie jasno co odróżnia wcześniejsze koncepcje bogów od Homeryckich a co jest w najpełniejszym sensie koncepcją grecką.

Najbardziej cudowne wydarzenia w świecie oraz najbardziej zadziwiające i magiczne zdolności wyższych bytów – takimi obrazami i myślami którymi duch był w tamtym czasie wypełniony. Ale nowy duch spogląda na egzystencję innymi oczyma. Dla niego, nie wydarzenia i zdolności są najważniejsze, ale istnienie: bóstwa stają się postaciami rzeczywistości w której wielorakie istnienie natury znajduje swój doskonały i wieczny wyraz. Wraz z tym krokiem starożytny mit został porzucony, magia przezwyciężona, a bogowie ostatecznie oddzielenie od żywiołów.

Ameryka

Pogański portyk - pon., 29/12/2014 - 15:52
Tak z ciekawości pytam....Czy chrystianizacja Indian w Amerykach się udała w 100%? Czy obecni potomkowie Azteków, Inków i innych ludów są całkowicie schrystianizowani czy gdzieś ostały się ludy/plemiona wyznające Quetzalcoatla i innych?

Walter Friedrich Otto, Bogowie homeryccy cz.I

Blog pantheionu - czw., 25/12/2014 - 22:19

Zabrałem się właśnie za lekturę książki Waltera F. Otto, The Homeric Gods (niestety, nie znam niemieckiego, więc tylko przekład angielski jest dla mnie dostępny). Próbuję czytać i… nie mogę! Książka jest absolutnie genialna (niech będzie, genialna wg mnie) i gdy chciałem zaznaczyć sobie fragmenty, którymi mógłbym się z Wami podzielić, musiałem zaznaczać niemal całe strony. Nie ma rady, zaczynam nowy, szalony projekt – przełożenia tej książki. Nie wiem na ile starczy mi sił, zapału i czasu, ale co się uda, to się uda. Gdyby ktoś chciał się przyłączyć – zapraszam.

Na pierwszy raz:

Walter Friedrich Otto, Bogowie homeryccy. Duchowe znaczenie greckiej religii Przeł. Rutilius Martinus Vagner I. Wprowadzenie

 

1

Dla współczesnego człowieka nie jest łatwym zadaniem uzyskać prawdziwe zrozumienie starożytnej religii greckiej. Przed wyobrażeniami bogów wielkiego okresu napełniany jest bojaźnią i zachwytem, i czuje, że majestat tych figur jest nieporównywalny i nie da się mu dorównać. Ich obecność może w rzeczywistości przeszyć go dreszczem z odczuciem wieczności, ale to, co słyszy o tych bogach i ich relacji z ludzkością nie wywołuje odpowiedzi w jego duszy. Wydaje się, że brakuje posępnego religijnego pogłosu, o znanej i szanowanej od dzieciństwa melodii niewysłowionej egzaltacji i poświęcenia. Ta religia jest tak naturalna, że świętość zdaje się nie mieć w niej miejsca. Takiego poruszenia duszy, samego świata, jakie ogłaszane jest w słowach “Święty, święty, święty, Pan Bóg zastępów” albo “Sanctus Dominus Deus Sabaoth” nie może sprowokować obecność żadnego greckiego boga. W bogach tych, jak również w ich czcicielach, brakuje nam moralnej powagi, którą postrzegamy jako nieoddzielny składnik prawdziwej religii: nie możemy nazwać ich amoralnymi, ale są o wiele za naturalni i radośni by przywoływać moralność jako najwyższą wartość. I wreszcie, możemy jedynie odczuwać obcość uświadamiając sobie, że nie ma miejsca na żadną serdeczną zażyłość między człowiekiem a tymi bogami. Nie ma wątpliwości, że ich kocha i czci: ale wspólnota serc, błogość zjednoczenia? Zawsze pozostaje odstęp między człowiekiem a bóstwem, nawet, gdy bóstwo kocha człowieka i sprzyja mu. W rzeczy samej, odgraniczenia są celowo akcentowane. Bogowie zachowują swoją własną egzystencję, od której człowiek jest z samej swej natury na zawsze trzymany z dala. Skutek jest niemal okrytny, gdy na uczcie bogów poeta przedstawia Muzy, jako zachwycające się nieśmiertelnymi opiewając ich majestat oraz smutki i cierpienia ludzkości (1). Nie można z tego wyprowadzać wniosku, że bogowie rozkoszują się szkodzeniem czy są świadomie obojętni, ale co do tego nie można mieć wątpliwości: tacy bogowie nie mogliby pomyśleć o zbawianiu człowieka od świata i wynoszeniu go do nich samych. I jeśli religia religia nie składa takiej obietnicy, jakie znaczenie może mieć dla nas?

Z całą pewnością, to oddalenie nie stosuje się równo do wszystkich okresów cywilizacji greckiej. Misteria i orfizm są pod wieloma względami bliższym podejście naszej własnej wrażliwości. I jeśli schodzimy do wieków post-klasycznych, cechy, które uderzają nas jako swojsko pomnożone. Z tego powody religioznawstwo obdarza szczególną uwagą te ruchy i okresy. A jednak w tym, co istotne, trzeba uznać, że wrażenie obcości pozostaje. Jest najbardziej uderzające dla obserwatora, który spogląda nie na stulecia zanikającej kreatywności ale raczej na wczesny wiek geniuszu, którego pierwszym i największym pomnikiem jest korpus poematów Homeryckich. Jest to okres, gdzie wiara w bogów trwała z najżywszym przekonanie; i to dokładnie tutaj koncepcje boskości mają tak mało zdolności poruszania wprost serca współczesnego człowieka, że wielu krytyków odmawia im jakiejkolwiek religijnej treści.

Jest to zrozumiałe, a jednocześnie najbardziej niezwykłe. Rozważ Homera, który jest pierwszym przedmiotem oskarżenia. Podziwiamy nie tylko artyzm jego poematów, ale także bogactwo i głębię, i dostojeństwo jego myśli. Któż mógłby pomyśleć o przypisaniu powierzchownych poglądów na sprawy kosmiczne dziełu, które ciągle potrafi poruszać nas po blisko trzech tysiącach lat? A jednak jego wiarę w bogów obdarzamy w najlepszym razie pobłażliwym uśmiechem, albo tłumaczymy go jako prymitywnego – jakby w świecie tak duchowo dojrzałym prymitywne wierzenie nie było by największym ze wszystkich paradoksów.

Czy nie trzeba raczej doszukać się błędu w uprzedzeniach samych krytyków? Można prawdziwie zadziwić się pewnością sądów wydawanych o najbardziej inspirujących ideach narodu dotyczących najwyższych spraw bez sprawdzenia, czy założone stanowisko prowadzi do prawdziwego wglądu w obce królestwo myśli.

2

Właściwości starożytnej religii greckiej, których nam brakuje to specyficzne właściwości chrześcijaństwa i pokrewnych religii pochodzących z Azji. To przy pomocy wzorca tych religii regularnie testowana jest grecka, zwykle, najpewniej nieświadomie, lecz z tym większą pewnością siebie. Gdziekolwiek definiowano religię, to te religie i tylko one dostarczały paradygmatu (wzorca). Stąd też w dziedzinie greckich wierzeń ludzie nieświadomie szukali religijności orientalnej łudząc się, że szukają religijności w ogóle. Ale jako że zadziwiająco mało można było odkryć, zwłaszcza w tych wiekach greckiej kultury najświeższych witalnością i duchem, wniosek, że nie było prawdziwie religijnych treści wydawał się nie do uniknięcia. Wczesnochrześcijańskiego wyjaśnienia, że pogańskie wierzenia były dziełem diabła nie można było dłużej stosować. A nawet wcześni chrześcijanie byli bardziej kompetentnymi sędziami. Nie traktowali pogaństwa lekko, jako infantylnego czy powierzchownego, ale rozpoznawało go z przerażeniem, jako przeciwny biegun dla chrześcijańskiej punktu widzenia. Dusza człowieka nie mogła wzrastać i dojrzewać, kiedy zaakceptował chrześcijańską wiarę, ale musiała być odnowiona od samych swych korzeni. Takie wrażenie wywoływało pogaństwo upadające; o ileż silniejsze mogło by być pod wpływem starożytnej religii greckiej, jeszcze autentycznej i nieskażonej! Ale jeśli grecka religia stanowi skrajne przeciwieństwo tego, co do dziś dnia konstytuuje wzorzec religii jako takiej, możemy pojąć, że prawdziwe zrozumienie było niemożliwe. Czyż nie powinniśmy znaleźć nowego i lepszego punktu widzenia?

Gdzie, jeśli nie w samym hellenizmie? Religia nie jest jeszcze jedną własnością dodaną do innych rzeczy należących do ludu, które mogłyby by równie dobrze być inne lub ich nie być wcale. W religii znajduje wyraz to, co najistotniejsze dla ludzi. Miłość i istnienie są zakorzenione w tym samym podłożu i są w duchu jednym. Wszystko prawdziwie istotne konfrontuje się z żywotnymi ideami jej treści, jej mocą, jej celem i te idee postrzegane są jako boskie byty. Jest zatem nieuniknionym, że to, co wieczne powinno się objawić starożytnym Grekom w formie dość odmiennej niż Hebrajczykom, Persom czy Hindusom. I w ich religii to, co wieczne, mogłoby się odzwierciedlić tylko w mierze, którą ta twórcza i przenikliwa rasa była zdolna poszukiwać, ujrzeć i uczcić.

3

Ziemskość i naturalność, które religii Greków się zarzuca napotykamy również w ich sztukach plastycznych. Tutaj również różnica w stosunku do [sztuki] orientalnej jest niepomierna. Organiczna struktura zajmuje miejsce potworności; zamiast symbolizmu i oznaczania mamy to, czego się nauczyliśmy – od Greków – rozumieć jako formy natury. A jednak wszystkie te prace tchną wzniosłością i szlachetnością, która wynosi nas ponad przejściowy i przyziemny świat faktów. Przed naszymi oczami ma miejsce cud: to, co naturalne staje się jednym z tym, co duchowe i wieczne, bez rezygnacji z choćby odrobiny swej obfitości, ciepła i bezpośredniości w mieszaninie. Czyż to nie duch, którego ścisłe zachowanie tego, co naturalne, prowadzi do wizji wiecznego i nieskończonego uczynił religię Greków tym właśnie, czym była?

Nie było nigdy religii, w ramach której to, co cudowne w literalnym sensie przekraczania naturalnego porządku, odgrywało tak niewielką rolę jak w religii starożytnych Greków. Czytelnik Homera musi uznać to za znaczące, że pomimo częstych odniesień do bogów i ich mocy opowiadanie nie zawiera właściwie żadnych cudów.

Aby docenić jak znacząca jest to okoliczność, możemy dokonać porównania ze Starym Testamentem. Tutaj Jahwe walczy dla swego ludu, który nie broniąc się w ogóle, zostaje wywiedziony od egipskiego pościgu. Może rozdziela się tak, by dzieci Izraela mogły przejść suchą stopą, ale fale zamykają się nad Egipcjanami, z których żaden nie uciekł. Lub Bóg pozwala zdobyć miasto, którego mury padają same na dźwięk trąb i krzyk Izraelitów, którzy paradują dookoła nich, tak, że wystarczy tylko, by wmaszerowali do środka. U Homera, oczywiście, nic nie dzieje się bez bogów zaangażowanych w manifestowanie siebie. Ale oprócz tej znaczącej bliskości tego, co boskie, wszystko dzieje się swą naturalną koleją. Słyszymy, a ręcz widzimy, w realistycznych wyobrażeniach, jak bóg we właściwym momencie szepczą zbawienne rady zakłopotanemu wojownikowi, słyszymy, że wzbudza on swego ducha i rozpala odwagę, która czyni jego kończyny gibkimi i zwinnymi i daje jego prawicy trafność i siłę. Ale gdy przyjrzymy się bliżej sytuacjom, gdy te boskie interwencje mają miejsce, dojrzymy, że nadchodzą zawsze w krytycznym momencie, gdy ludzkie siły nagle skupiają się, jakby zasilone elektrycznym prądem na pewnej intuicji, pewnym rozwiązanie, pewnym czynie. Te decydujące zwroty, które, jak każdy uważny obserwator wie, są  regularnie doświadczane w aktywnym życiu, Grecy uważali za manifestacje bogów. Nie tylko jednak bieg wypadków z jego krytycznymi momentami, ale także jego samo trwanie wskazywało na boskość. We wszystkich większych formach i warunkach życia i istnienia Grecy postrzegali wieczne oblicze boskości. Wzięte wszystkie razem ten istotności tworzą boskość świata. Stąd poematy Homeryckie są wypełnione boską bliskością i obecnością jak żadnego innego ludu czy epoki. W ich świecie boskość nie jest nałożona jako suwerenna władza nad naturalnymi wypadkami; ona objawia się w formach tego, co naturalne, jako jego sama istota i bycie. Innym ludom zdarzają się cuda; ale większy cud ma miejsce w duchu Greków, gdyż zdolny jest tak traktować przedmioty codziennego doświadczenia, że mogą opisać wspaniałe rysy boskości bez utraty choćby odrobiny swojej naturalnej realności. Tutaj dostrzegamy duchową tendencję ludu przeznaczonego na to, by uczyć ludzkość badania natury – zarówno w, jak i wokół człowieka; podejście Greków, trzeba powiedzieć, pierwsze dało ludzkości ideę natury, która jest tak bliska współczesnemu człowiekowi.

4

Z doświadczenia, historii i antropologii uczymy się, że świat może jawić się człowieczemu umysłowi i emocjom w wielorakich postaciach. Między możliwymi sposobami postrzegania i myślenia dwa w szczególności się wyróżniają i przykuwają naszą uwagę z powodu tego, że nie zanikają kompletnie w żadnym miejscu i czasie, niezależnie od tego, jakie by ich jawne znaczenie mogło być. Jeden może być nazwany obiektywnym lub – jeśli sens słowa nie ograniczy się do kalkulującego intelektu – racjonalnym. jego przedmiotem jest realność natury a jego celem zrozumienie substancji natury we wszystkich kierunkach i traktowanie jego form i praw ze czcią.

Inny sposób myślenia jest magiczny. Zawsze ma do czynienia z dynamiką; moc i działanie są podstawowymi kategoriami, i stąd szuka i czci to, co niezwykłe. Niektóre pierwotne ludu mają specjalne nazwę na ten cudotwórczy aspekt w samym człowieku lub przedmiotach w świecie. To uczucie cudowności wypływa ze szczególnego układu ludzkich emocji, których w pewien nieopisany sposób stają się świadome mocy z której nieograniczone, to jest nadprzyrodzone, skutki mogą emanować. Stąd jesteśmy usprawiedliwieni  gdy mówimy o magicznym sposobie myślenia. Dla ludzkiej świadomości mocy znaczące zjawisko zewnętrznego świata jawią się jako przypadki manifestacji mocy. Naturalne doświadczenie regularnego czy normalnego oczywiście tutaj tez mają miejsce, ale pełne pasji zainteresowanie w niezwykłości zakłada bardzo wąską koncepcję tego, co jest naturalne. Domena natury jest przerywana przez interwencję straszliwego, w którym to punkcie sfera nieograniczonych mocy i skutków, domena drżącego leku lub radości, ma swój początek. To, co jest tu oferowane podziwowi i czci jest niepojmowalne i pozbawione formy. Jest pełną władzą w opozycji do świata doświadczenia, i jego jedyne odniesienie leży w magicznej mocy ludzkich emocji. Z tego punktu widzenia nic w naturalnym świecie nie jest mocno ustalone. Właściwości rzeczy podlegają nieograniczonym zmianom, wszystko może przekształcić się we wszystko.

Ten sposób myślenia zdaje się być związany z pierwotnymi cywilizacjami; ale sam nie jest w żadnym sensie pierwotny. Jest zdolny uzyskać dostojeństwo i  wzniosłość. Jest tak głęboko zakorzeniony w ludzkiej naturze, że żaden lud ani wiek nie mogą go w pełni odrzucić, choć różnice w jego skutkach są bardzo znaczące. W wyższych religiach daje wzrost wierze w bóstwo, które staje naprzeciw naturalnego świata z nieograniczoną mocą i którego nie da się zrozumieć. Największą ekspansję jego mocy można zaobserwować w duchowym rozwoju starożytnych Indii. Tutaj tajemniczy, wszechmocy, “prawda prawdy” (Brahman), zostaje pozytywnie zrównany z psychiczną mocą wewnątrz człowieka (Atman); i było nieuniknionym, że świat doświadczenia powinien zostać zdegradowany z rangi mniejszej realności aż do nieistotności zwykłego pozoru.

Co, co tu określamy jako charakteryzujące się magicznym myśleniem nie było naturalnie całkowicie obce Grekom. Ale ktokolwiek kieruje spojrzenia na podstawowe cechy różnych koncepcji świata musi uzmysłowić sobie, że podejście Greków było wrogie w stosunku do myśli magicznej w dość znaczącym stopniu. Ich stanowisko sytuuje się na przeciwległym biegunie i jest najświetniejszą obiektywizacją racjonalnego sposobu myślenia. W miejsce wąskiego pojęcia tego, co naturalne, mamy tu najszersze możliwe. W rzeczy samej, kiedy dzisiaj wypowiadamy słowo natura w szerokim i żywotnym sensie, w którym Goethe je używał, jesteśmy dłużnikami greckiego ducha. To, co naturalne może stąd samo stać w chwale tego co wzniosłe i boskie. Z całą pewnością w wyniku interwencji greckich bogów niezwykłe i wstrząsające wydarzenia miały również miejsce. Nie oznacza to jednakże pojawienie się siły o nieograniczonej władzy; oznacza to, że istnienie manifestuje siebie w nieskończenie różnorodnych żywych wyrazach jako istota naszego świata. Pierwszy i najwyższy nie jest mocą która działa, ale istotą, która manifestuje się w formie działania. I to, co najświętsze drżenie pochodzi nie ze straszliwej i nieskończonej potęgi, ale raczej z głębi naturalnego doświadczenia.

To rozumienie świata, które nazywamy specyficznie greckim znajduje swój pierwszy i największy wyraz w wieku, którego pomnikami są homeryckie poematy. Od razu rzuca się w oczy niemal kompletna nieobecność elementów magicznych. Goethe przedstawia Fausta jako wypowiadającego życzenie na końcu swego życia:

Gdybym potrafił mosty poza sobą spalić,
wyzbyć się czarnoksięstwa, zaklęcia oddalić,
i przed naturą stanąć w mocy niezawodnej —
ten trud byłby zwycięski i człowieka godny (1).

Nigdzie indziej, tylko w świecie greckim to życzenie się spełnia; to w greckim duchu natura, przed którą Faust pragnął stanąć bez żadnych obcych wtrętów stała się ideą.

Grecki geniusz musiał otrzymać postacie swej religii i kultu w czasach przedhomeryckich, gdyż u Homera są one już ustalone, a książka ta zamierza ukazać, że pozostały one u podstaw tymi, którymi były dla Homera. Znaleźć czyjś świat jest równoznacznym – czy to dla ludu czy jednostki – ze znalezieniem siebie samego, ze zrealizowaniem własnego charakteru. Okres, którego pojmowania świata uczymy się od Homera jest stąd okresem geniuszu w hellenizmie. Jakiekolwiek narody wcześniejszych pokoleń mogą być skojarzone z imionami homeryckich bogów ma to niewielkie stosunkowo znaczenie. Specyficznie grecka idea, która uczyniła ich tym, kim byli powstała w i przynależała do wieku, dla którego Homer jest naszym świadkiem.

Powiada się często, że to potrzeby ludzkiej natury, ich rozwój i zmiana wyrażają się w formułowaniu bogów. Dość prawdziwe, ale na pewno między tymi potrzebami są wymogi myślenia i percepcji. Najbardziej znaczącym wydarzeniem w życiu ludu – niezależnie czy rozpoznajemy czy nie powiązanie z zewnętrznymi kolejami losu – jest powstanie sposobu myślenia, który jest szczególny dla niego, jakby zaprojektowany dla niego od początku czasu, dzięki któremu jest odtąd rozpoznawalny w historii świata. Proces ten miał miejsce, gdy prehistoryczny pogląd przekształcony został w pogląd, który znajdujemy najpierw u Homera i z którym nie spotykamy się nigdy potem w porównywalnej jasności i wielkości. Chociaż wiele możemy przypisać bogactwu myśli i smaku samego poety w jego przedstawieniu boskich przejawów, naturalny idealizm czy idealny naturalizm, który zadziwia i urzeka nas w tych przejawach pozostaje podstawową charakterystyką tego nowego i prawdziwego sensu greckiej religii.

5

Starożytna religia grecka pojmowała rzeczy tego świata z najpotężniejszym możliwym poczuciem realności, a pomimo tego  – nie, z tego właśnie powodu – rozpoznała w nich cudowny zarys tego, co boskie.  Nie obracała się wokół lęków, tęsknot i duchowych rozterek ludzkiej duszy; jej świątynią jest świat, z którego żywotności i ruchu wydobywa swą wiedzę o boskości. Tylko ona nie ma potrzeby izolować się od dowodów doświadczeń, gdy tylko dzięki całej bogatej gamie ich odcieni, jasnych i mrocznych, krystalizują się one w wielkich obrazach bóstw.

Nie powinniśmy pozwolić zniechęcić się natrętnym sądom gorliwców i pedantów, którzy oskarżają religię homerycką o niemoralność czy prymitywną surowość ponieważ jej bogowie są częściowo w sprzeczności a czasem zupełnie folgują sobie w postępowaniu, które zakazane jest w ramach mieszczańskiej etyki. To pewne, greccy filozofowie również angażowali się w tego rodzaju krytycyzm, ale fakt, że pobożne poczucie natury mogło zaniknąć nawet w hellenizmie, nie usprawiedliwia takiego krytycyzmy. Dla pobożnego naturalizmu wiele rzeczy jest ważnych, które mogą zdawać się głupie i nikczemne teoretykom i moralizatorom. Ale odkąd zrozumieliśmy, czym jest to, co ta pobożność czci nie powinniśmy dłużej ważyć się na potępianie tych rzeczy, które ona toleruje i wybacza.

W kulcie starożytnej Grecji jest nam objawiona jedna z największych religijnych idei ludzkości – ośmielamy się powiedzieć religijne idea ducha europejskiego. Różni się ona bardzo od idei religijnych innych cywilizacji, a zwłaszcza od tych, które zwyczajowo dostarczają naszemu religioznawstwu i filozofii przykładów początków religii. Jest jednak istotnie związana z wszelkimi oryginalnymi dziełami hellenizmu i poczęta została w tym samym duchu. Jak wiele innych wiecznych osiągnięć Greków stoi przed ludzkością jako nieprzemijająca. Zdolność, która w innych religiach jest stale udaremniana i hamowana tutaj rozkwita z podziwu godną pewnością geniuszu – zdolność widzenia świata w świetle boskości, nie świata tęskniącego do, aspirującego do, lub mistycznie obecnego w rzadkich ekstatycznych doświadczeniach, ale świata w którym się urodziliśmy, częścią którego jesteśmy, z którym spleceni jesteśmy naszymi zmysłami i, poprzez nasze umysły, zobowiązani mu, za jego hojność i witalność. I te postaci, w których świat ten na boski sposób objawił się Grekom – czy nie ukazują swej prawdy przez fakt, że ciągle są dzisiaj żywe, że ciągle spotykamy je, kiedy wznosimy się z drobnych skrępowań do poszerzonej wizji? Zeus, Apollo, Atena, Artemida, Dionizos, Afrodyta – gdziekolwiek idee greckiego ducha są szanowane, tam nie możemy nigdy zapomnieć, że były to jego największe idee, a nawet w sensie całościowości jego idei w ogóle; i przetrwają tak długo, jak duch europejski, który w nich osiągną swą najbardziej znaczącą obiektywizację nie jest całkowicie ujarzmiony przez ducha Orientu czy utylitarnej racjonalności.

 

UWAGA

Narodziny ducha, o którym mówiliśmy w antycypacji, jest założone w poematach homeryckich w których znajdujemy jego najbardziej zupełną jak i najwcześniejszą ekspresję. Nasze wyjaśnienie opiera się zatem na dowodzie homeryckim. Dowód przytaczany z innych źródeł jest zamierzony jako uzupełnienie i komentarz dla obrazu homeryckich wierzeń.

Możemy całkowicie pominąć wszelkie różnice co do daty między Iliadą a Odyseją jak również różnorodność między poszczególnymi częściami epiki, ponieważ co do istoty religijny pogląd jest w nich zgodny.

Nie powinno się podnosić zastrzeżeń dla takich wyrażeń jak “Era homerycka”, które nierzadko są stosowane ze względu na wygodę. Nie oznaczają one nic więcej niż czas podczas którego poglądy na świat udokumentowane przez Homera były dojrzałe i ustanowione. Nie ma intencji do ograniczenia zakresu jego stosowalności czy wymuszenia czy to w przestrzennym czy społecznym sensie.

Jest nieszczęśliwym przesądem naszego wieku, że myśli dotyczące świat wyrastają z potrzeb wielu, jedynie by osiągnąć samotne wyżyny w umysłach niewielu. To raczej wśród rzadkich i duchowo obdarzonych ludzi – czy w grupach czy jednostek  – że rodzą się jedynie by być poniżony i zatopionym do miejsca gdzie stały się nędzne, nudne, i toporne a ostatecznie usztywnione. Jedynie wiek duchowo ubogi mógłby wierzyć, że popularne religijne użycie i idea nigdy nie miały znaczenia wykraczającego poza zdolności myśli i doświadczenia prostego człowieka. By znaleźć ich żywe źródło trzeba wstąpić na wyższe regiony.

Każda religia i każdy pogląd na świat ma prawo by być osądzany nie na poziomach, gdzie stał się płaski, ordynarny i z racji braku charakteru jest jak każdy inny, lecz ze względu na jasne i wielkie kontury jego wysokości. Tylko tam jest tym, czy jest naprawdę i czym inne nie są.

(1) przeł. E. Zegadłowicz, wyd. wolne lektury, 316

Odp: Witajcie! - (kilka słów o sobie na początek)

Pogański portyk - śr., 24/12/2014 - 10:43
Witam i zapraszam do dyskusji Za długo siedzimy tu w jedynie męskim gronie A katolikami nie warto się przejmować

Odp: Witajcie! - (kilka słów o sobie na początek)

Pogański portyk - wt., 23/12/2014 - 12:39
Witam ponownie (bo poznaliśmy się już na FB).
Ostatnio czytając książkę Oświęcimskiego,  zadawałem sobie pytania, czy i u nas pojawi się kiedyś Sybilla albo Pytia, i jak bym się zachował?  Czy jak Tarkwiniusz?
Niedawno zresztą dyskutowa...

Odp: Sol Invictus

Pogański portyk - wt., 23/12/2014 - 00:23
Jakoś nie mam sympatii ostatnio do sol invictus. Tak sobie myślę, że bliższe mi chyba były saturnalia. Z drugiej strony... wszyscy wokół obchodzą boże narodzenie. Tak sobie kombinuję: Staurn-Kronos kojarzy się z narodzinami Zeusa w jaskini ...

Sol Invictus

Pogański portyk - pon., 22/12/2014 - 23:17
Wiem, że bliżej mi do politeizmu greckiego niż rzymskiego ale różnice między nimi niewielkie, a odpowiednika greckiego nie znalazłem. Więc pytanie: 25 grudnia powinniśmy obchodzić Sol Invictus ? A jeśli tak to jak?

Odp: jeszcze o przejrzystości

Pogański portyk - pon., 22/12/2014 - 21:56
Masz rację, gdzieś zginęła lista autorów, już wróciła. Dzięki za uwagę!

Odp: O Nietzschem

Pogański portyk - pon., 22/12/2014 - 19:00
zarówno Nietzsche jak i Bukowski, Gombrowicz dośc czesto odnosili się do zwrotu
' Bogowie
'

Odp: jeszcze o przejrzystości

Pogański portyk - sob., 20/12/2014 - 21:34
Już się znalazł: http://blog.kritikos.pl/feanaro/2010/12/19/kradzenie-kradzionego/
Jeśli ktoś jeszcze czegoś nie widzi - proszę dać znać.

Odp: Dlaczego Polak miałby przechodzić na islam?

Pogański portyk - sob., 20/12/2014 - 20:45
Mieć za granicą islamski kalifat (i to po obu stronach bo w 2050 roku połowa poborowych w Rosji to będą muzułmanie) też nie będzie miło... a nawet jeśli nie kalifat to wojnę domową podobną do syryjskiej?
Niechęć do muzułmanów na zachod...

Strony