Stacja przeznaczenia

Total votes: 16129

Lech Brywczyński

MOTTO:

Miłość jest triumfem wyobraźni nad inteligencją.

                                                  Henry Louis Mencken

 

 

OSOBY:

Kelnerka

Pasażer 1

Pasażer 2

 

 

SCENA PIERWSZA

Wagon restauracyjny. Pociąg jedzie, o czym świadczy stukot kół oraz zmieniające się krajobrazy za oknem. Z głośnika dobiega piosenka "I'm going to sit right down and write myself a letter" w wykonaniu "The Boswell Sisters".

Przy pierwszym stoliku siedzi Pasażer 1, a przy stoliku drugim – Pasażer 2. Obok stolików co jakiś czas przechodzi Kelnerka – w stroju stosownym do swego zawodu, zazwyczaj z tacą w dłoniach.

 

Pasażer 1: - Ile mam czekać? Chciałbym wreszcie dostać swoją kawę!

Kelnerka: - Jeszcze chwileczkę! Moment! Widzi pan, że jestem zajęta...

Pasażer 1: - Niech się pani nie zachowuje jak księżniczka, tylko szybciej obsługuje. I wyłącz pani wreszcie tę muzykę, tego się nie da słuchać! To jakaś staroć!

Kelnerka: - Wedle życzenia, zaraz wyłączę. (już po chwili piosenki nie słychać)

Pasażer 2: - A ja chcę złożyć zamówienie!

 

Kelnerka przynosi kawę, stawia ją przed Pasażerem 1.

 

Kelnerka: - Przynieść cukier? Śmietankę?

Pasażer 1: - Nie, dziękuję.

Kelnerka: - (żartobliwie) Ma pan rację, natura stworzyła mnie na księżniczkę, ale przez roztargnienie nie dała mi kasy. Dlatego tu pracuję.

Pasażer 1: - Natura stworzyła? Co też pani wygaduje... Każdy chciałby mieć kasę i nic nie robić. (bierze łyk kawy, sięga po gazetę)

Pasażer 2: - Za to ja dobrze panią rozumiem... Świat to sklep z zabawkami dla bogaczy, ich stać na wszystko. Oni zawsze trzymają nóż od strony trzonka. (do Pasażera 1) Dlaczego kazał pan wyłączyć muzykę? Teraz słychać tylko koła pociągu, a to nie jest przyjemne.

Pasażer 1: - Nie lubię piosenek, których nie rozumiem. Wolę, jak śpiewają po polsku. (przegląda gazetę, czyta)  

Pasażer 2: - (do Pasażera 1) W tej akurat piosence wokalistka śpiewała o tym, że będzie pisać listy sama do siebie. Po to, żeby mieć złudzenie, że dostaje te listy od ukochanego.

Pasażer 1: - (nie przerywając lektury) Co za bzdura!

Kelnerka: - (z pustą tacą w dłoni podchodzi do drugiego stolika) Nie wokalistka tylko tercet z lat trzydziestych. Siostry Boswell.

Pasażer 2: - (uważnie patrzy Kelnerce w oczy) Chyba doskwiera pani samotność, skoro puszcza pani takie stare, liryczne kawałki. Też pisuje pani listy sama do siebie? A może emaile?

Kelnerka: - Skąd ten pomysł? Nic mi nie doskwiera. (stanowczym tonem) Co pan zamawia?

Pasażer 2: - A ja myślę, że doskwiera. (do Pasażera 1) Jak pan uważa? Mam rację?

Pasażer 1: - (nie przerywając lektury) Pewnie że tak. Cni się jej do chłopa.

Kelnerka: - (do Pasażera 1) Dostał pan kiedyś ścierką po twarzy? Jeśli nie, to proszę tak mówić dalej, a doczeka się pan. (do Pasażera 2, wskazując na leżącego na stoliku diskmena, do którego są podłączone słuchawki) A pan jaką muzykę lubi?

Pasażer 2: - Poważną, klasyczną... Mam tu na płycie pięknego walca, kilka sonat... Warto posłuchać.

Kelnerka: - (zdziwiona) Słucha pan walca? W takim razie jest pan romantykiem. Albo podrywaczem.

Pasażer 2: - Zdecydowanie wybieram odpowiedź numer jeden.

Kelnerka: - Myślałam, że walc jest tylko do tańczenia.

Pasażer 2: - Tańczyć? Tutaj? Nie ma warunków...

Kelnerka: - Faktycznie... (oficjalnym tonem) Do rzeczy: co podać?

Pasażer 2: - Moje zamówienie jest nietypowe: herbata, hamburger i rozmowa z panią.

Kelnerka: - Herbata i hamburger... Zaraz przyniosę.

Pasażer 2: - Albo wie pani co: rezygnuję z herbaty. Z hamburgera też. Wystarczy mi rozmowa.

Kelnerka: - Takich zamówień w tym lokalu nie serwujemy. Nie jestem gejszą.

Pasażer 1: - A szkoda, zabawnie by pani wyglądała w kimonie! (śmieje się, a potem wraca do lektury)

Pasażer 2: - Ależ proszę pani, ja pilnie potrzebuję tej rozmowy, jestem jej głodny! A strawa duchowa jest znacznie ważniejsza od jakiegoś hamburgera. Niech pani na chwilę tutaj siądzie, przecież jest pani zmęczona!

Kelnerka: - Na chwilę.

 

Kelnerka kładzie tacę na stoliku i siada naprzeciwko Pasażera 2.

 

Kelnerka: - To o czym chciał pan ze mną rozmawiać?

Pasażer 2: - (wstaje, kłania się) Przede wszystkim chcę się przedstawić: jestem Grzegorz.

Kelnerka: - Ja mam na imię Marta.

 

Podają sobie dłonie.

 

Pasażer 2: - (siadając) Wiedziałem że Marta! Nie uwierzysz mi, ale od razu to wiedziałem.

Kelnerka: - Nie uwierzę.

Pasażer 2: - Wiedziałem też, że jesteśmy dla siebie stworzeni.

Kelnerka: - To ciekawe. Ja takiej wiedzy nie posiadam.

Pasażer 2: - Naprawdę miło mi poznać. (po namyśle) Marta... To imię kojarzy mi się z miłością, z sercem, z uczuciami.

Kelnerka: - To ma być żart? Nikt mi tego przedtem nie mówił.

Pasażer 2: - A szkoda, bo takie rzeczy trzeba mówić. I to głośno! Nie wolno ukrywać prawdy. Miłość powinna być sensem twojego życia, Marto.

Kelnerka: - (z przekąsem) Nie wysilaj się, Grzesiu. Nauka powiada, że miłość to tylko ciąg reakcji chemicznych, zachodzących w mózgu. Serce nie ma z tym nic wspólnego.

Pasażer 2: - Co? Kto ci tych bredni naopowiadał?

Kelnerka: - Mój były chłopak, student chemii.

Pasażer 2: - On był jakimś androidem? Jak można takim językiem mówić o uczuciach? Miłość to emocje, to nastrój, a nie reakcje chemiczne! (kręci głową z niedowierzaniem) Weźmy na przykład tę gwiazdę, tu po lewej... (pokazuje dłonią) O tam! Ona tak pięknie świeci. Nastraja mnie romantycznie... A ciebie?

Kelnerka: - Ta gwiazda, tutaj? (wyciąga rękę w stronę okna) Nie, jakoś nie nastraja... Tym bardziej, że od dawna nie istnieje.

Pasażer 2: - Co takiego? Nie istnieje?

Kelnerka: - Zgasła.

Pasażer 2: - (zaskoczony) Jak to? Kiedy?

Kelnerka: - Kilka milionów lat temu.

Pasażer 2: - Niemożliwe, przecież ją widać! Świeci! (po chwili) I skąd to w ogóle wiesz?

Kelnerka: - Mój były chłopak...

Pasażer 2: - Ten sam?

Kelnerka: - Nie, wcześniejszy. Studiował astronomię i czasem opowiadał mi o gwiazdach, kwazarach, czarnych dziurach i innych takich rzeczach. Ta gwiazda dawno temu zgasła, ale jej stare światło na razie jeszcze do nas dociera. Każda gwiazda kiedyś zgaśnie, to nic nadzwyczajnego.

Pasażer 2: - Kobieto, ty potrafisz zgasić w człowieku romantyczny nastrój... A swoją drogą, to obaj twoi kolesie wyrządzili ci straszną krzywdę, pozbawili cię ludzkich uczuć! To znaczy - romantycznych uczuć.

Kelnerka: - Nauka się nie myli.

Pasażer 2: - Uczuć nie da się przeliczyć na lata świetlne. Zresztą, może to i szkoda...

Kelnerka: - Dlaczego?

Pasażer 2: - Wtedy przeprowadziłbym matematyczny dowód słuszności moich poglądów na temat miłości.

Kelnerka: - Akurat! (wzdycha) Miłość to rosyjska ruletka - czasem można bardzo źle trafić. Więc może lepiej nie próbować.

Pasażer 2: - Może? A zatem jest jakaś nadzieja?

Kelnerka: - Prędzej iluzja.

Pasażer 2: - Były chłopak to, były chłopak tamto... A czy istnieje jakiś aktualny chłopak, jeśli wolno spytać?

Kelnerka: - Nie wolno. Ale odpowiem - nie istnieje. Dość się już nacierpiałam. Wszyscy faceci są tacy sami.

Pasażer 2: - Jacy?

Kelnerka: - Podli. Wredni. Niewierni.

Pasażer 2: - Oj Marto, Marto... Więc nie chcesz próbować, bo boisz się pecha. Popełniasz błąd.

Kelnerka: - Parę błędów popełniłam już próbując.

Pasażer 2: - (śmieje się) Czarne koty przynoszą pecha, więc pewien król kazał je wszystkie pozabijać, żeby jego poddanym żyło się lepiej. I wtedy...

Kelnerka: - Nie opowiadaj mi tandetnych historyjek, bo mnie nudzą. To twój dyżurny bajer, tak podrywasz dziewczyny?

Pasażer 2: - Ja tylko chciałem... Zależy mi na tobie. Musiałem ci to powiedzieć, dopóki jeszcze jesteśmy oboje w tym pociągu. Pociąg jedzie, czas ucieka...

Kelnerka: - Chyba powinieneś zostać kaznodzieją. (wstaje, bierze tacę, idzie w stronę bufetu) Mam dużo pracy.

Pasażer 2: - Daj mi szansę! Marta!

 

Kelnerka odchodzi bez słowa.

 

Pasażer 1: - (do Pasażera 2, nie przerywając lektury) Coś się pan tak uczepił tej dziewczyny? Tyle jest łatwiejszych panienek. (po chwili) Niech mi pan lepiej powie, jak się skończyła ta historia z królem i czarnymi kotami.

Pasażer 2: - Kiedy zabito wszystkie czarne koty, ludzie nie mieli już na kogo zwalać swojego pecha, więc zrobili rewolucję i obalili króla.

Pasażer 1: - (nie przerywając lektury) To jakieś brednie, panie. Robić rewolucję z powodu kotów? Ani sensu, ani morału. Też pan wymyślił!

 

 

SCENA DRUGA

Pasażer 1 i Pasażer 2 siedzą przy swoich stolikach, ten pierwszy wciąż czyta gazetę. Pojawia się Kelnerka, tym razem w kurtce, z torbą na ramieniu. Widząc to Pasażer 2 wstaje i podchodzi do niej.

 

Pasażer 2: - Skończyłaś pracę? Wysiadasz?

Kelnerka: - Tak, tutaj wysiadam. Mój dyżur się zakończył, teraz koleżanka obsługuje... Mam kilka dni urlopu. Odpocznę sobie w domu.  

Pasażer 2: - Nie wysiadaj! Zostań tutaj, posiedź ze mną przy stoliku. Moja stacja będzie za jakąś godzinę, zapraszam cię do mnie. Mieszkam sam, spędź u mnie te parę dni. (po chwili, ciszej) A jeśli będziesz chciała, zostań na zawsze.

Kelnerka: - Jak to na zawsze? Co ty mi proponujesz?

Pasażer 2: - Ciąg zachodzących w mózgu reakcji chemicznych, z którymi serce nie ma nic wspólnego. Tak to nazwałaś. (ujmuje jej dłoń) Jestem - byłem! - podrywaczem i właśnie dlatego dobrze znam kobiety. Wiem, że nie znajdę nikogo takiego jak ty. Chcę być z tobą.

Kelnerka: - (milczy przez chwilę) Nie, ja nie mogę... Zamknęłam moje serce na kłódkę, klucz wyrzuciłam. Nie szukaj go. Chcę być wolna. (odwraca się od niego)

Pasażer 2: - Ta twoja wolność to pustka i samotność. A przecież zasługujesz na coś więcej.

 

Kelnerka kręci przecząco głową. Pociąg zwalnia, a potem staje. Dziewczyna rusza ku wyjściu.

 

Kelnerka: - (do Pasażera 2, nie odwracając się) Żegnam.

Pasażer 2: - Marta! Zostań...

 

Kelnerka wychodzi. Pociąg staje, słychać otwieranie drzwi wagonu i kroki pasażerów na peronie. Po chwili pociąg rusza, systematycznie zwiększając prędkość.

 

Pasażer 2: - (sam do siebie) I po wszystkim... Szkoda... Ona była taka...

Pasażer 1: - (nie przerywając lektury, tonem pocieszenia) Nie bierz pan do głowy. Tego kwiatu jest pół światu, łatwo pan se znajdziesz kogoś innego.

Pasażer 2: - To nie będzie to samo... (opiera łokcie na blacie. patrzy w okno, skupiając uwagę na mijanych krajobrazach) Musiałem ją spotkać na swojej drodze. To było nam pisane. Tak mi się przynajmniej wydawało.

Pasażer 1: - Pisane? Gdzie?

Pasażer 2: - Bo ja wiem? W gwiazdach...

 

Pasażer 1 drwiąco wzrusza ramionami i kontynuuje lekturę. Po dłuższej chwili do wagonu wolnym krokiem wraca Kelnerka. Policzki ma mokre od łez. Pasażer 2 zrywa się na nogi na jej widok.

 

Pasażer 2: - Nie wysiadłaś! Naprawdę? Moja... (podchodzi do niej, całuje jej dłoń, pomaga zdjąć torbę i usiąść przy swoim stoliku, sam siada naprzeciwko) Już myślałem, że cię stracę...

Kelnerka: - (cicho) Wysiądę na twojej stacji... Tylko nie myśl, że ja ci tak do końca wierzę. Po prostu chcę zobaczyć, jak będzie...

Pasażer 2: - Oboje nie znamy przyszłości. Ale trzeba mieć nadzieję.

Kelnerka: - (spogląda w stronę okna, uśmiecha się) Masz rację, ta gwiazda nastraja romantycznie. Pięknie świeci.

Pasażer 2: - (żartobliwie) Przecież ona nie istnieje, zgasła miliony lat temu...

Kelnerka: - (wyciera dłonią oczy) A co mnie to obchodzi? 

 

Całują się. Pasażer 1 spogląda na nich, zdegustowany, a potem powraca do lektury.

 

Pasażer 2: - Zatańczymy, księżniczko?

Kelnerka: - (zaskoczona) Tutaj? Nie ma warunków... A muzyka?

Pasażer 2: - Mam przecież tę płytę... (wyjmuje płytę z diskmena)

Kelnerka: - Ja włączę... (wstaje, bierze płytę, idzie z nią w stronę bufetu, po chwili wraca)

 

Słychać walc numer 2 Dymitra Szostakowicza. Pasażer 2 staje przed Kelnerką, kłania się, ujmuje ją za rękę. Zaczynają tańczyć – zrazu wolno i niepewnie, a potem coraz płynniej.

 

KURTYNA  (opada przy dźwiękach walca)